Ano, znowu posucha w tekstach. Wena łapie mnie na rowerze, w pociągu, w poczekalni. Zawsze wtedy, gdy nie mam przy sobie kartki papieru, nie mam laptopa, gdy jest ulotna.
Dym i lustra.
Próbuję nie śmiać się, czytając ukraińskie zwroty.
Próbuję ogarnąć plan podróży autostopem na Krym.
Mam nadzieję, że i z powrotem :D.
Nie medytowałem przez jakiś czas. Cóż, przyznam, zę znajomi strasznie nerwowo podchodzą do 'mojej' medytacji, tego dziwnego, opartego na rytmie transu... niemniej jest to dalej medytacja. I basta!
Dzisiaj właśnie, całkiem przez przypadek, udało mi się trafić na nowy utwór Fever Ray.
Podobno film, na potrzeby któego został on ułożony, to straszny gniot.
Cóż, nawet jeśli, to ta muzyka go rozgrzesza :>.
Kapitalne, pierwotne dźwięki. Muzyczny orgazm.
Fakt, mam dziwne poczucie estetyki i dziwnej muzyki słucham, ale...
Oceńcie sami.
'Wolf' by Fever Ray
wtorek, 31 maja 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz