Człowiek ma wolne i od razu (przynajmniej w moim wypadku), do głowy przychodzą różne ciekawe myśli. Szczególnie, że podparte w tle dość specyficzną muzyką Omnii, zespołu... cóż, dość niebanalnego. Tyle można powiedzieć obiektywnie :).
Nie każdemu przypadnie do gustu taki styl uprawiania muzyki, zaznaczę z góry.
Dodatkowo zaś, sami siebie nazywają "a neoceltic paganfolk band'. Niestety, ta ich pogańskość może być określona dość lapidarnie stwierdzeniem: in your face! Subtelności akurat w tym jest mało. Czy to źle? Tak... i nie.
Jednocześnie jest to zespół niezwykle autentyczny, szczery, żywiołowy, energiczny i po prostu świeży. Odnaleźli swoją niszę, swoje brzmienie i wydają naprawdę zróżnicowane utwory, nie pozwalając jednak pomylić się z kimś innym (choć raz mnie zapytano, czy to czasem nie Blind Guardian ;) ).
Taki nie to eklektyzm, ni to synkretyzm, czyni ich wyjątkowymi, jednocześnie stawiając na cienkiej granicy. Jednych drażnią, drugich zachwycają, trzeci zaś przechodzą obojętnie.
Wiadomo, katobeton swoje, ateizol swoje, słucha(c)z RMFu swoje, a swoje :). Każdego zachwyci i zirytuje co innego. Mnie, jak zwykle, zachwyca poziom, na którym potrafią ukazać swoją fascynację życiem, naturą i pięknem, które otacza nas codziennie.
Niezależnie od tego, czego wymaga od nas świat, bliscy i dalsi, lubiani i nielubieni, Omnia zawsze przypomni Ci jedno, drogi/a czytelniku/czko: ciesz się chwilą. Koło czasu zatacza kręgi, raz jest lepiej, raz jest gorzej, kiedyś z niego wypadniesz, póki co, zaś, postaraj się zostawić za sobą dobry ślad.
Muszę przyznać, że pasuje mi to. Nie przeszkadza mi to nawet, gdy uparcie starają się przypominać o swoim wyznaniu, choć... przyznam, że ni w ząb nie wiem, w co tak naprawdę wierzą ;). W końcu Celtowie, Słowianie i inne "pogańskie" narody miały odmienne wierzenia. Omnia zaś... wydaje mi się, że chce po prostu zwracać uwagę na korzenie. Obojętnie jakie, po prostu aby przemyśleć na w pół zapomnianą przeszłość, a następnie przez jej pryzmat spojrzeć na to, co nas otacza. Następnie zaś na to, co może nastąpić.
Wiele rzeczy bierzemy za niezmienne. Wielu moich znajomych narzeka na swój los, na pracę, na żonę (tak, już jestem taki stary, że znajomi się żenią, vel wychodzą za mąż!), generalnie siedzi na czterech literach i nie chce zauważyć błogosławieństw, które ich otaczają.
Powyższy utwór zaś, to w zasadzie pieśń żałobna. Smutna, piękna i trafiająca (do mnie).
Jak mogłoby, w końcu, nie trafić do mnie:
Where's my pretty face?
And where's my holy place?
All have flowed away like water
Where's the summer sun?
And where have all the good times gone?
All have flowed away in time
(...)
Life is like a music hall
But you don't get a curtain call
The trees of youth have come to fall… asunder
And the wheel of time rolls on…
An empty space left in my bed
That's where you used to lay your head
But no 'good night, love' sweetly said… without you (...)
Tęsknota, melancholia, ale i przekłucie tego w coś pozytywnego, pięknego.
Tak sobie siedzę i myślę, jak wielu z nas (tak, wliczając mnie), brakuje takiego podejścia. Zwykłego, prostego zachwytu życiem. Mamy w końcu taką wygodę. Nie musimy przejmować się upolowaniem posiłku, dachem nad głową, utrzymaniem ognia.
Cywilizacja popchnęła nas do przodu, możemy więc zajmować się takimi pierdołami, jak polityka, bądź zarabianie pieniędzy (dla samego ich posiadania).
Wiadomo, najzdrowiej jest ze złotym środkiem, lecz... mi osobiście jest chyba bliżej do tych, którzy mają "bats in the belfry", którzy "are looking for their marbles", którzy mają "toys in the attic"
Widzicie, obojętnie w co oni wierzą, jest mi do nich bliżej niż do typowego Mohera. Ba, nie tylko mohera. Od dawna prawdziwą wolność czuję tylko w trasie. W górach, w lesie, chroniąc się przed desczem w namiocie, albo patrząc się nocą w gwiazdy, z dala od zgiełku, świateł, od wyścigu szczurów.
Takie włóczenie się. Ba, nawet rozbicie się na Woodstocku. Mimo tego, że nie lubię lubi, uważam nasz gatunek za głupi i pozbawiony zdrowego rozsądku... a jednak zawsze mnie zadziwiacie. Te napotkane osoby są pozytwne, pomocne, piękne (i nie mówię tutaj koniecznie o wyglądzie).
Może mam szczęście, może ciągnie swój do swego, może mój szczery, słowiański uśmiech czyni cuda...
Tak czy inaczej, życzę Wam, byście byli wolni, tak jak muzycy Omnii ;)
M.
czwartek, 31 stycznia 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz