Na początek mała informacja - wpisów w maju ukazało się tak mało, gdyż, po prostu, nie miałem czasu ni możliwości na ich dokonywanie. Rzecz nie tkwi więc w braku weny, ale raczej w braku środków (jakim jest chociażby ograniczony dostęp do netu).
Od razu zaznaczam również, iż wpisy na blogu powstają u mnie spontanicznie, więc dziękuję za 'nowatorskie' sugestie w stylu: 'A przecież możesz coś napisać w Wordzie a potem to wkleić, co nie?'
No właśnie nie :)
Paradoksalnie brak czasu potrafi być mobilizujący, zaś 'wyrwanie' pół godziny na rozważenie jakiejś myśli i przelanie jej w formę posta to czysty akt spontaniczności.
Tylko tyle i aż tyle.
Ten blog nie jest wykładnią prawd objawionych, ani krynicą mądrości.
Zawieram tutaj swoje mniej lub bardziej zobowiązujące przemyślenia, które to służą i pomagają przede wszystkim mnie samemu.
Jeżeli ktoś zaś skorzysta z nich? Tym lepiej, swego rodzaju insight w myśli innych jest odświeżający, ba, dla mnie nawet niezbędny do rozwoju.
Powiedzcie sami, czy mając przed sobą cztery dni wolnego większość z Was czas ów zmarnotrawi, czy też spożytkuje na tę bądź inną formę aktywności?
Kilka(naście?) dni temu rozmawiałem sobie w pubie z dobrym przyjacielem. Podczas owej rozmowy padło z jego ust jedno zdanie, które szczególnie utkwiło mi w pamięci: 'Cały postęp powstał po to, aby ludzie mogli się lenić'.
Nie sposób nie przyznać mu racji, lecz czy kompletne lenistwo jest dobre? Abstrahując już od semantyki, chciałbym przypomnieć leciwą sentencję, podług której 'w zdrowym ciele, zdrowy duch'.
W życiu nie widziałem zdrowego lenia. Sam staram się być tak aktywny jak tylko mogę (a raczej jak tylko czas, obowiązki i siły mi na to pozwalają), jednak to czasem zbyt mało.
Nie chciałbym też tutaj kreować się na jednostkę wybitną, niemniej większość ludzi których widzę dookoła zadowolona jest 'bylejactwem', bezczynnością (by nie rzec wręcz, apatią), nie mają większych ambicji niż... posiadać.
To co jest w nich, jedyne co być może zatrzymamy gdy nadejdzie kres ziemskiego istnienia to nasze myśli, przeżycia, emocje (bądź pamięć o nich).
Dziura w pamięci wywołana alkoholowym upojeniem pozwala na krótki czas o czymś zapomnieć, lecz odbiera nam kawałek wspomnianych wcześniej przeżyć.
Coś za coś.
Z drugiej strony przypomnę o tym, iż marijuana służyła niegdyś (i dalej służy) jako poszerzacz percepcji, często używany podczas medytacji.
Do czego zmierzam? Mało co na świecie jest z gruntu złe lub dobre. Nawet sama aktywność, którą tutaj przedstawiam w samych superlatywach, jest dobra tylko wtedy, kiedy służy jakiejś formie rozwoju. Pasywność, czy też bierność, również może być dobra (bądź pozytywna, jeżeli chcemy unikać sporów aksjomatycznych ;) ), o ile chcemy wyciszyć się, by odciąć się od 'złych' (negatywnych) bodźców.
Co ma to zaś wspólnego z czasem?
Jeżeli nie jesteśmy świadomi dlaczego wybieramy jedno, a nie drugie, to możemy się łatwo zgubić.
Jak zaś podjąć właściwą decyzję, kiedy nie ma czasu zebrać myśli?
Praca jako wartość sama w sobie to pojęcie (dla mnie) puste.
Jednak lenistwo (choć czasem miłe i relaksujące) w rzeczywistości prowadzi do powolnego obumierania naszych wnętrz.
Czego ani sobie, ani Wam nie życzę ;).
Dobranocnywieczór
niedziela, 30 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Witam! Ciekawy pomysł bloga. A co do twych rozważań to filozof którym się aktualnie zajmuję czyli Rousseau twierdził, że lenistwo a raczej zbyt obfity odpoczynek jest przejawem zgubnej cywilizacji, gdyż człowiek chcąc ułatwić sobie życie zatraca się w nim. Praca, dbanie o swe życie jest czynnością która nas kształtuje a skoro ułatwiając sobie życie na maxa nie musimy pracować stajemy się bezkształtni, ujednoliceni.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Jagienka!!!
A jeszcze!!! wiem, że filozofii nie bierze się dosłownie ale obserwując współczesne społeczeństwa nie da się Rousseau nie przyznać racji.
OdpowiedzUsuńWitam również waćpannę :). Dziękuję za słowa zachęty, zaś na komentarz co do Rousseau nie jestem jeszcze, niestety, przygotowany z jednego, acz ważnego powodu - jego przemyślenia znam tylko z perspektywy ich zastosowań w pedagogice... A w zasadzie raczej na odniesieniach do niej.
OdpowiedzUsuńAha - odpowiadam na komentarz dopiero teraz, ponieważ kompletnie nie spodziewałem się, że ktoś w końcu jakiś umieścił ;).
Miłego dnia, nocy i życia życzę :)
natomiast ja chciałam przeczytać kiedyś Emila i dowiedzieć się pewnych informacji co do tego strasznego sposobu wychowania co to tyle się o Rousseau pisze ale nie jest to takie łatwe gdyż nie ma w mej mieścinie biblioteki w której była by możliwość wypożyczenia tego dzieła. Więc tylko nieliczni zawzięci mogą się nacieszyć czytaniem Emila innym mniej upartym nie jest to dane. A komentatorów nie chce mi się ruszać bo oni wystarczająco już głupot o Rousseau napisali.
OdpowiedzUsuń