Spowodowana była kilkoma czynnikami. Wspomnę dwa.
Pierwszy to bardzo mocny atak alergii, nie wiem co zaczęło pylić, ale przez ostatni tydzień nie nadawałem się niemal do niczego. Absolutna tragedia włącznie z drapiącym gardłem, kontuzją karku od napadów kichania, aż po gorączkę (sic!).
Drugi z powodów to zbliżające się święta, o których nie omieszkam napisać czegoś w przyszłości.
Niemniej dopiero dzisiaj powietrze się trochę zmienia i jestem w stanie myśleć na tyle klarownie, żeby sklecić kilka sensownych zdań.
Odbiegając zaś od egocentrycznych wynurzeń, chciałbym, żeby te zbliżające się święta mogły właśnie być ciche.
Pozbawione kłócących się o 10 kwietnia kretynów, wolne od zasiadających w sejmowych ławach bałwanów. Chciałbym także, aby dni te były wolne od propagandy, od chamstwa i od wszechobecnej tandety.
Żeby były takie ciche, skromne i ludzkie.
Rodzinne, a nie fiskalne.
Aby były odpoczynkiem, aby było w nich miejsce na reflekję i dla wierzącego i dla ateisty.
Powiedzcie sami, co nam tak naprawdę szkodzi zatrzymać się, przysiąść i pomyśleć?
Zadać pytania takie jak... dlaczego?
Bądź: co teraz?
I takie moje prywatne. Co dalej?
Spokojnych. Cichych.
Póki co snów, życzę.
M.
piątek, 22 kwietnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz