Kit czy może... nowatorstwo?
Dręczy mnie pytanie, czy ważny jest produkt końcowy, efekt, czy też jednak liczy się także droga, umiejetności i wirtuozeria.
Spójrzmy na zespoły takie jak Koop, czy też Jazzanova. To przecieć nu jazz, acid jazz, teoretycznie muzyka elektroniczna.
Jest jednak o wiele głębsza od wszelkiego rodzaju dubstep'u, że o techno nawet nie wspomnę.
Kiedyś uważałem, że bez wirtuozerii nie ma nawet co mówić o Sztuce. Cóż, dalej po części mam te przekonanie we krwii, o wiele łatwiej jednak jestem skłonny nazwać coś po prostu sztuką.
Cóż jednak począć z remixami? Czasem są dobre. Wielokrotnie są prostsze od coverów.
Czasem są jednak nowatorskie.
I gdzie tu zaczyna się kicz, gdzie kończy się zapożycznie? A gdzie zaczyna plagiat?
Czy można nazwać artystą kogoś, kto tylko przetważa? Sample, brzmienia, dźwięki, pomysły...
Nowatorstwo i świeżość wzięta z czegoś już istniejącego.
Na ile jest to podobne do oddania hołdu w literaturze? Nawiązań stylem, literackich fascynacji. Niby łatwiej, a jednak trudniej. Więcej słów przecież wypowiedziano, niż zagrano dźwieków.
Lecz i te się powoli kończą.
Proste? Arytmiczne? Skomplikowane? Szokujące? Nie wiem jakie mogą być.
Jednak takie poszukiwanie, jak przedstawione poniżej...
Pasuje Wam, czy nie? Ja swojego werdyktu nie zdradzę.
poniedziałek, 20 czerwca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz