Zasypało drogi, kaczki przymarzają do lodu (jakie to politycznie niepoprawne), kilku bezdomnych wolało się nawalić, zamiast spać w cieple, dzieciaki zaś nie mają już siły rzucać się śnieżkami.
Czasem nie wiem już, czy rodzaj ludzki ma jakąkolwiek szansę na osiągnięcie consensusu. 'Przyszła zima, śniegu ni ma' - biadolą, że szaro i smutno. Spadnie za mało - biadolą. Spadnie za dużo - biadolą. W sam raz zaś nie spadnie, bo nie ;).
A mi tam się podoba. Jest biało, widoczność tragiczna, jak zza chmur wyjdzie słońce to nic nie widzę i muszę zakładać ciemne okulary, nos mi odmarza.
Na szczęście mam chociaż pełen zestaw czapek, jak na Szalonego Kapelusznika przystało.
Kurtka też ciepła. Na co więc narzekać?
Jest zima.
Jest pięknie.
Jak nie nagrzeszymy, to może będą i białe święta ;). Mi to pasuje, szczególnie że miasteczko w którym obecnie mieszkam nie od kozery zwane jest najcieplejszym miejscem w Polsce :).
No i poza tym poznałem Stefana. Stefan jest bardzo w porządku i jutro wkleję tutaj jego zdjęcie. Łyknę sobie z nim Krupniku i pogadam w parku.
Ba, może nawet i zaproszę do domu.
Wszak mam dużo miejsca na balkonie, a Stefan lubi ładne widoki, szczególnie takie z dziesiątego piętra ;).
Shalom,
M.
piątek, 3 grudnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz