Cisza za oknem, w sercu też ciemno
płomyk świecy małej tli się ledwo;
Myśli motyle, trzepoczą stale
rozbijają się w głowie, oby jak najdalej;
Herbata stygnie, książka odłożona,
zakładka-wspomnienie głęboko się chowa;
Wszystkie te dźwięki, gdzieś chroboczące,
ciche westchnienia, kroki ustające,
kładzie się do snu świat niemal cały...
A ja zaś czuwam, w obawy ubrany.
Chłodnymi dłońmi osłaniam płomyczek
ten skromny, nieśmiały, gasnącej nadziei,
może za oknem, hen, gdzieś w oddali
blask ten niknący szczęście odmieni.
Zamykam świat cały w moim umyśle,
serce wszak pełne, a dusza chora,
zamykam siebie głęboko i znikam
przed światem, szarością
jutra i wmuszanej kawy.
Żyję wspomnieniem, czekając na cud.
Nie chcę otworzyć się na coś jeszcze;
Wszak gdy marzenie zamienia się w pył
kończą się słowa, kończą się gesty,
nadzieja gaśnie...
I czas zejść z podestu.
czwartek, 13 stycznia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz