czwartek, 13 stycznia 2011

Wszystko i nic

Gdy spoglądam na to, co spotkało mnie przez te pierwsza niespełna dwa tygodnie 2011 roku... to aż nie mogę doczekać się kolejnych miesięcy.
Jest to wszystko strasznie nieprzyszłościowe. Nieprzemyślane.
Takie typowe, z dnia na dzień.
A jednak każdy z tych dni był po prostu kapitalny.
Tak naprawdę nie mam niczego, absolutnie niczego, co czyniłoby mnie człowiekiem odpowiedzialnym, statecznym, patrzącym w przyszłość.
A jednak mam wszystko, ponieważ cieszę się każdą minutą, godziną, każdym dniem.

Powiedzcie sami, jaki jest inny sens życia, niż bycie szczęśliwym?
Fakt, że mógłbym być jeszcze szczęśliwszym.
I, niestety, wiem, że niedługo będę musiał poświęcić znakomitą część tej wolności, by mieć za co utrzymać, hmmmm, lekko szalone tempo.
No i, powiedzmy sobie szczerze, posiadanie własnej, nowoczesnej wersji Izoldy jest również bardzo dualistyczne.
Z jednej strony codziennie otwierają mi się oczy na nowe rzeczy.
Czasem jedno słowo, krótka rozmowa, są w stanie uleczyć wszystkie ciemne myśli.
Z drugiej zaś stony, różnica między poziomem endorfin, gdy 'istnieje' i gdy 'jest blisko', potrafi dać w kość.
To faktycznie straszny odwyk.
Niemniej, jest to więcej niż miałem kiedykolwiek wcześniej, więcej niż dały mi całe lata różnych związków.

To wszystko jest strasznie głupie. Takie romantyczno-idealistyczno-bolesne.
Typowo słowiańskie, cholernie polskie.
Tęsknota za czymś niemalże nieosiągalnym.
Czy emocje byłyby tak samo silne w innej sytuacji, gdyby sprawy układały się inaczej?
Nie wiem, mogę jedynie wątpić, by to wiele zmieniło.

Czasem kategorie wyjęte żywcem z literatury, kształtowane archetypami i wsparte wydarzeniami z życia są silniejsze od szarej codzienności.

I dzięki temu wstaję rano.
Nie wiem, co Was do tego zachęca, pewnie innie sprawy, każdy wszak jest inny, odmienny.
Niemniej, mam nadzieję, że macie coś takiego.
Albo kogoś.
Bądź, że to szybko znajdziecie.
Czasem można mieć jednocześnie wszystko i nic... i być szczęśliwym, albo chociaż do tego szczęścia dążyć.

Shalom,

M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz