piątek, 29 lipca 2011

Grzebiąc w ranach historii


Trzy dni dzielą nas (i przymknijmy oko na lata przestępne) od 67-lecia wybuchu Powstania Warszawskiego.
Dla jednych to piękny i romantyczny zryw narodowo-wyzwoleńczy.
Dla innych to ludobójstwo, tym gorsze, że popełnione przez 'władze' ówczesnej 'Polski' na Polakach. Na cywilach.
Czym było ono naprawdę? Wszystkim po trochu.
Ogromną tragedią i klęską.
Lecz jednocześnie pomnikiem odwagi. I głupoty.
Wydanie jednoznacznej opinii jest niemożliwe, gdyż taka musiałaby być absolutna.
Jak jednak pogodzić relacje naocznych świadków, którzy, z jednej strony, pochwalają wybuch powstania, z drugiej zaś go ganią? Piętnują. Oskarżają.

Chcę zwrócić na jedno uwagę. Niezależnie od stopnia przygotowania i samego przebiegu powstania, ja osobiście nie wyobrażam sobie, by takie wogóle nie wybuchło.
W źródłach oraz relacjach świadków (że odwołam się jak mantrą do Romana Bratnego) takie przekonanie jest powielane.

Wyobraźcie sobie, że zabrano Wam wszystko. Młodość, wolność i po części także miłość. Chociażby do sąsiadki, Żydówki, zamkniętej w geccie, lub napiętnowanej społecznie, muszącej ukrywać się gdzieś.
Ten wszechobecny strach. Utrata wiary w człowieczeństwo. W jednostkę. Boga?
Noc, niosąca ze sobą strach przed wilczą godziną i nalotem na kryjówkę.
Łapanki w środku dnia.
Strach przed wyciągnięciem dłoni do bliźniego, odczłowieczenie i wszechobecna nieufność?

Jak więc nie drapać na ścianach 'kotwicą buntu pazurów' ?
Jak można wybaczyć tej bandzie skurwysynów, poplecznikom 'mamidła z wąsikiem' ?
Dzisiaj trudno jest wysiedzieć widząc niesprawiedliwość dziejącą się na świecie.
To zaś działo się dookoła młodych. Czasem cynicznych, czasem pełnych ideałów.
Niemniej niezmienne pełnych energii, idących, czasem ślepo, za przywódzcami.
A że Rydz-Śmigły nie był tym, który pomógł Białemu Orłu przegonić Czerwoną Gwiazdę?
To już inna baśń, smutniejsza i mroczniejsza niż ta braci Grimm.

Pomyślcie więc, czy warto jest wyszydzać powstańców. Pomyślcie też, czy warto ich ślepo gloryfikować.

Powiem tak: Miej serce... i patrzaj im na ręce.
Tylko wtedy nie będziemy marionetkami.

Tym czasem zaś, Lao Che i '1939/Cisza przed burzą'.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz