Właściwie to dopiero co wróciłem z Karkonoszy. Z lekko obtartą piętą ;). I surrealistycznymi wspomnieniami. Jakimi? Ot, chociażby niemalże ominąłem Dom Śląski, niewiele by brakowało, a nie ujrzałbym go pośród mgły. Tak 'ciekawa' była widoczność w niedzielę :). Ale to nie wszystko!
Widok wymijającej mnie (niemalże) pielgrzymki zakonnic, idących wciszy i skupieniu, pośród mlecznobiałych oparów, hen wysoko na górskim szlaku. Aż żałuje, że nie mam zdjęć, arcyciekawe wrażenie.
Było też, a jakże, śniadanie mistrzów, czyli chleb, konserwa i butelka wina, u stóp Śnieżki, rzecz jasna! Przy naprawdę przepięknej już pogodzie.
Sami zresztą oceńcie
Wpływ owych okoliczności przyrody na stan mojej duszy równie łatwo było ocenić.
Cóż mi wiec pozostało, jak nie wyjazd w Góry Izerskie? I to juz jutro :>.
Życzę Wam dalszych, kapitalnych wakacji.
M.
piątek, 15 lipca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz