W telewizorni mundial. Żabojady pozabierali zabawki i poszli sobie z piaskownicy, niepyszni.
Wuwuzele gwałcą uszy, a piłka zachowuje się jak szalona (wiem co mówię, sam nastałem na się bramce).
Poza zaś właśnie piłką nożną nie ma tam niczego. Pseudo-debat i populistycznych farmazonów wszak nie da się zaliczać do programu przeznaczonego dla ludzi rozumnych.
Co z resztą? - jak zapytałby mój dobry przyjaciel. Ano z resztą, niewierny Tomaszu ;), jak ongiś... syf, kiła i mogiła.
Telewizja publiczna przypominać zaczyna powoli inny publiczny przybytek, polszatan zbliża się nieustannie do granicy w której to reklamy będą przerywane filmami, zaś w MTV więcej jest gołych dup niż muzyki.
W takich to czasach przyszło nam żyć. Dlatego też dzisiaj chciałbym zaproponować wyłączenie telewizora i przeniesienie się w zamian w stronę bardziej literacką, choć nie tylko.
Chciałbym przypomnieć, bądź przedstawić Wam pana Ernesta Brylla. Człowieka pełnego. A dlaczego ;) ?
Przede wszystkim pełnego mądrości i doświadczenia życiowego. Dane mi było zamienić z nim zaledwie kilka słów, jakiś czas temu w Dublinie. Wątpię aby mnie pamiętał, spotkanie było w zasadzie tyleż przypadkowe, co krótkie.
Niemniej ten siedemdziesięciopięcioletni obecnie mężczyzna wywarł na mnie ogromne wrażenie charyzmą, ogładą oraz życzliwością.
Dotąd pluję sobie w brodę, że nie znając go wcześniej, nie miałem okazji poprosić go o autograf.
Dlaczego, zapytacie?
Otóż pan Bryll (przez głowę by mi nie przeszło zastosowanie mniej grzecznościowej formy), podczas swojego życia był (bądź jest ;) ) m.in.:
- dyrektorem Polskiego Instytutu Kultury w Londynie
- wykładowcą na uniwersytecie Sunny University, Albany USA
- Ambasadorem RP w Republice Irlandi
- znakomitym tekściarzem ('Peggy Brown' Myslovitz, czy też 'Pieśn kronika' Grechuty to jego słowa!)
- wybornym tłumaczem
- znawcą kultury irlandzkiej
- a także cenionym pisarzem (zarówno proza jak i poezja)
Wraz z żoną, Małgorzatą Goraj-Bryll przyczynili się swego czasu do spopularyzowania w Polsce klimatów oraz legend irlandzkich. Ale czego by się spodziewać po ludziach, których pies wabi się Guinness ;) ?
Cóż o Nim więcej pisać? Mi nie wypada, odsyłam przeto do źródeł właśnie -> http://www.bryll.pl/
Komu nie szkoda czasu na zapoznanie się z tą postacią, ten znajdzie tam coś dla siebie. Kto zaś nie ma (jeszcze) na to ochoty, zaś czyta dalej... Oto jeden z powodów. Wiersz o Polsce, choć przewrotnie zatytułowany.
'Co o bigosie pisać?'
Co o bigosie pisać narodowym?
Że ciężkie sny przynosi...
Stare zmory,
które Piast palcem swym kołodziejowym
z gardła wyrzucał, które naród chory
przez tysiąc lat wyrzygać nie umiał, znów cisną,
- Bo odpaśliśmy boki. Bo nad Wisłą
prawie nie cuchnie trupem.
Ergo - żywot
musi się odąć. Jakby w nim na gromy
walczyły bogi olimpijskie. Ckliwo
musi być w gardłach. Z tego jęzor chromy
bełkocąc tworzy wolność tak prawdziwą:
- że jeśli ktoś nie pojmie - godzien inkwizycji
i do swobody przez szarże policji
jest zagoniony...
Co więc o bigosie
o długich nocnych zmorach rodaków?
Że jawa
może być u nas tylko, kiedy krwawa
smuga przez rzekę spłynie. Że tylko w pogoni
jak zwierzę, które życia swego broni
idziemy zrzucić trucizny defilad,
przemówień tępych, mysich spisków, przypraw,
od których trzysta lat temu odwykła
europejska chytrość kuchenna.
Jeżeli zaś jeszcze nikogo nie przekonałem... gorąco odsyłam do materiału filmowanego nagranego i wyemitowanego przez Telewizję Polską w czasach zmniejszonej pomroczności.
http://www.youtube.com/watch?v=fulzQMr5Xx8&feature=related
Reasumując zapraszam na Bryllowanie, na spojrzenie na niesamowitego i niezmiernie skromnego człowieka... który przecież mógłby wywyższać się nad wieloma z nas.
Sláinte
środa, 23 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz