Superbohaterowie!
Powiedzcie mi, kto nie chciał za małolata zostać jednym z nich?
Potrafić latać, być nadludzko silnym (czy też silną, nie dyskryminujemy), czy też dysponować inną 'supermocą'.
Być Supermanem. O tak. Nawet pomimo tych jego sławnych majtek zakładanych na spodnie. Marzenie chyba każdego chłopaka. Jak to z dziewczynkami było, to już nie jestem pewien. Wydaje mi się, że za czasów mojej młodości dalej panował patryiarchalny system wychowywania, według którego dziewczynka powinna siedzieć w domu.
No i pamiętajmy o jednym - Polska to nie Ameryka, u nas nawet Wonderwoman nie jest za bardzo znana :).
Tak, czy inaczej, chyba każdy chciał być w życiu kimś więcej. Kimś niezwykłym. Kimś 'super'.
Ale to tylko jeden z aspektów.
Popatrzcie na dwóch popularnych bohaterów kultury masowej - Batmana i Ironmana. Obydwaj to zwykli ludzie. No, może nie tak zwykli. Obydwaj byli bardzo bogaci. Bardzo, bardzo bogaci. Jeden wiec został Mrocznym Rycerzem Gotham, drugi zaś, po przeżyciu niemałej zmiany wewnętrznej, wybudował strój na zasadzie' pancerza wspomaganego', zostając obrońcą ludzkości, a jednocześnie celebrytą, eksportując swoją sławę i dobrobyt ;).
Och, jest o wiele wiecej takich archetypów. Niektóre są o wiele głębsze i ambitniejsze, jak np. koncept Spawna, skazanego na wieczne potępienie mściciela. Nie tyle bohatera, co właśnie mściciela.
Dziś jednak nie otym. Chciałbym skupić się nad tym aspektem, który przyświecał pierwszym komiksom o superbohaterach, a później bohaterach, jako takich.
O niesieniu pomocy.
O tzw. 'vigilantes', a wiec, z hiszpańskiego, strażnikach, obrońcach.
Zwykli ludzie, którzy, często w niezwykłych okolicznościach, wizeli na siebie, czy raczej, uzurpowali sobie, egzekwowanie prawa i dbanie o spokój w swojej okolicy.
Nie myślcie jednak, że jest to wymysł czysto literacki.
Jeżeli nie wierzycie, to odsyłam do poszukania informacji o grupie 'Bald Knobbers', która działała w latach 80-ych XIX wieku w Missouri, USA.
Założona przez Nata Kinney'a, wzięła 'na swoje barki' surowe karanie przestępców, gdy tylko uznano, że wymierzona im kara była zbyt łagodna. Generalnie za wystarczająco surową uważali karę śmierci :). Jako liberałowi (sic!) podoba mi się taka koncepcja, ale także nie o tym chciałem dzisiaj ;).
W mediach sporo było przez ostatnie lata podobnych idei.
Zaczynając od takich perełek filmu akcji z elementami kryminału, jak 'Święci z Bostonu', idąc przez fascynację ostatnią z realizacji Batmana, przez znakomitą dapatację 'Watchmen', po o wiele świeższe produkcje.
Takie jak 'Defendor' - http://www.imdb.com/title/tt1303828/ oraz 'Super' - http://www.imdb.com/title/tt1512235/.
Mała dygresja. 'Za małolata' miałem lekką obsesję na temat założenia małej paczki 'superbohaterów' :). Wiecie jak to z małolatami jest ;). Tajemniczy i szlachetni, niosący pomoc i dbający o porządek. Miało mi w tym pomóc m.in. chodzenie na karate :).
Tak to już było, że sam byłem spokojny i ugodowy, ale trudno mi było patrzeć obojętnie na różne 'niesprawiedliwości'. Że jednak moja szczytna idea nie została potraktowana przez rówieśników poważnie (mówiąc wprost - zostałem wyśmiany), całe przedsięwzięcie legło w gruzach. Może to i dobrze :). A może świat wiele stracił?
Teraz mam już inne podejście do świata. Jak już wspomniałem, bardziej liberalne. Co to oznacza? Jeżeli jeszcze nie wiecie, to być może w przyszłości to opiszę. Powiedzmy, że nie ma we mnie zapału do naprawiania świata 'na siłę'. To tak w skrócie.
Wracając zaś do wspomnianych powyżej filmów. Nie bez przyczyny mamy policję i służby im podobne. Człowiek, gdy podrośnie, zaczyna postrzegać wiele spraw inaczej. Staje się ostrożniejszy. Często mniej idealistyczny.
Jak to się mówi, 'dorośleje'.
Idea 'superbohatera' jest czysta i, czego by tu nie rzec, dziecinna.
Zaś 'vigilantes'... to już mroczniejsza ścieżka.
Czy zła? Powiedzcie, tak z ręką na sercu, czy nie chcielibyście, by na Waszym osiedlu był ktoś, kto karze ludzi? Wiecie... rozbijał szyby nielegalnie zaparkowanym samochodom. Obijał mordę wandalom i złodziejom. Mścił pokrzywdzonych.
Wahacie się, prawda? Kto taką osobę będzie kontrolował, gdy ów mściciel przekroczy granicę? Podobne pytania były pięknie przedstawione w 'Watchmen'.
Czy znalazły się tam odpowiedzi? Poszukajcie ich sami :).
Nie chcę Was namawiać do tego, byście przywdzieli maski i wyszli na ulice 'walczyć ze złem'. Zachęcam jednak, gorąco, do obejrzenia powyższych filmów i zadania sobie następującego pytania: 'Czy zgadzam się na wszystko, co mnie otacza?'
Gdy już poznacie odpowiedź, pomyślcie dalej. Co możecie i co chcecie zrobić, by to zmienić? Co bylibyście w stanie zrobić dla osób, na których Wam zależy?
Jak zawsze, każde pytanie prowadzi do kolejnego i następnego i następnego.
Gdy kończą nam się pytania, oznacza to, że gnuśniejemy i marnujemy swój potencjał. Nawet jeżeli macie rodzinę, karierę i psa. Czy co tam innego. Na przykład tuzin kotów.
Jeżeli stoicie w miejscu, to po prostu umieracie. Zaś jeżeli rozwijacie się... no właśnie :).
M.
poniedziałek, 22 sierpnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W dzieciństwie wszystko bylo proste - ja akurat najpierw chciałam być zakonnicą - mieć taki charakterystyczny uniform, czynić dobro czynem, słowem i modlitwą. Ale czas płynął i mnoje serce się rozdarło pomiędzy chęcią korzystania z życia a tym marzeniem. No i te cudne pierwsze motyle, początkowo na sam widok na widok interesujących chłopców...Mocno to kolidowało i doszło do pierwszych rezygnacji z planów. Później rezygnacje były coraz częstsze i dotyczące różnych sfer.
OdpowiedzUsuńA potem przyszła niby dorosłość. Do rezygnacji z większości planów i marzeń doszło zaciskanie zębów. Bo niestety - często rozsądek dyktuje konieczność przymknięcia oka na otaczającą rzeczywistość. Bo moje przekonania niekoniecznie idą w parze z przekonaniami innych. I ja to szanuję(pomijam chamstwo, prostactwo i zwykłe skurwysyńtwo - tu moje zdanie i emocje są inne).
Czy byłabym w stanie zrobić wszystko dla wybranych? Na pewno bardzo dużo, ale nie będę udawać, że wszystko.
Zbyt mało tu miejsca na pełniejsze rozwinięcie tego tematu i powiązanych, nawet w bezpośredniej wymiane zdań mogłyby nigdy się nie skończyć.
Proste? Zrozumieć za młodu kobiety! O! To rzecz niemożliwa :). Teraz trochę łatwiej, z doświadczenia :). Takie z Was pół-zagadki, pół-otwarte księgi.
OdpowiedzUsuńW pewien sposób jednak, za młodu wszystk jest prostsze, ponieważ potrafimy patrzeć i dostrzegać.
Są takie kształty, takie obrazy, takiesymbole, które inaczej odbiera dziecko, inaczej zaś dorosły.
Nie na darmo mówi się, że 'tracimy niewinność'.
Ile jednak jest ta dorosłość i dojrzałosć warta? Nie wiem. Do tej tej ostatniej mi nie śpieszno ;).
M.