Tak, tak, wiem, nie tak się to powinno pisać.
So what :) ?
Taka pisownia ma większy sens :).
Fjordy zaś zasługują na ogromny szacunek. Przede wszystkim bestyje potrafią być cholernie niebezpieczne, co niżej podpisany doświadczył na własnej skórze skąpawszy się w jednym z nich w ubraniu ;) (nie z własnej woli ni winy; debatable, of course :D ).
Norwegia sama w sobie jest znana wszem i wobec jako kraj posiadający najliczniejsze i najpiękniejsze fjordy.
Pozwolę sobie wymienić 'jedynie' trzy z nich.
Sognefjord, najdłuższy fjord Norwegii, wżynający się w ląd na 205 kilometrów! W dodatku głęboki na ponad kilometr... X_x
Hardangerfjord, piękny i również niemały ze swoimi 179 kilometrami...
A co mi tam, mała fotka póki nie otrzymam dodatkowych zdjęć z aparatów koleżanek ->
Mamy (mają!) także Lysefjord, co prawda 'króciutki' na głupie 42 kilometry, za to otoczony 'szczękoopadowymi' klifami.
Ku mojemu (naszemu) wielkiemu zaskoczeniu woda w takim fjordzie przybiera często niespodziewane barwy. W cieplejsze dni czuliśmy się jak na Karaibach, widząc dookoła lazurową, mieniącą się wodę. Jedynie jakiś lodowiec w oddali i wieczne śniegi na niektórych szczytach psuły nieco efekt ;).
Nie żebym narzekał!
W końcu byłem w Norwegii a nie na Jamajce :) (gdzie również bym się z chęcią wybrał, ale o tym sza!).
Powiem szczerze, że dotąd ze wszystkich odwiedzonych przeze mnie krajów największe wrażenie zrobiła Irlandia. Jej niesamowita zieleń, łagodne lecz zdradliwe wzgórza, rozległe wrzosowiska, nadmorskie i nad-oceaniczne klify, poukrywane jeziora... ech.
Niesamowite chmury, trudna pogoda, nieziemskie piwo, opuszczone stare cmentarze, celtyckie krzyże, gleba wręcz pachnąca legendami, kosmopolityczny Dublin...
Ale ta miłość znalazła rywalkę ;).
Gdzie więc w końcu wyląduję za parę lat?
Nie mam najmniejszego pojęcia i w jakiś pokręcony sposób podoba mi się to ;).
Have a great day, everyone!
Mat
sobota, 14 sierpnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz