Cóż, moja fascynacja gitarą basową jest o tyle głęboka, co nieodwzajemniona ;)... lecz jednocześnie sięga daleko.
Jest naprawdę wiele utworów, które bez tego instrumentu po prostu by 'nie brzmiały'.
Zacznijmy, sztampowo, a jakże, od 'Oceans' Pearl Jam.
Spokojne, głębokie slide'y, cały utwór utrzymany w konwencji przypływów i odpływów. Miód.
Podobne czasy i mroczniejsze, cięższe rytmy Alice in Chains w ikonicznym 'Would?'
A moze ktoś woli slapping? :) Zapraszam więc do Tymoteuszowego 'Gdzie ona jest?' i kapitalnego Kmiety (niestety wersja niepełna, lecz za to jaka ;) ).
Skoro zaś jesteśmy przy slappingu, to nie można wszak zapomnieć o Pilichowskim.
Więcej chyba dodawać nie muszę :) ?
Ostatni link to oficjalnie dubstep, więc teoretycznie muzyka elektroniczna, ale... hmmm... do zagrania na basie :). Wystarczy dobry efekt i odrobina samo-zaparcia ;).
Jako bonus, chill-outowy acid jazz w wykonaniu Koop. Teoretycznie znowu poskładane z sampli, ale pokazuje jaką siłę może mieć dobry, a prosty podkład.
Pewnie w życiu nie uda mi się zagrać na poziomie chociaż zbliżonym do czegokolwiek powyżej, lecz cóż tam. Póki co ćwiczę opuszki, wszystko powolutku ;).
Dobranoc,
M.
niedziela, 28 listopada 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz