Cóż, trochę pomedytowałem, odkurzyłem nie ruszaną od kilku dobrych lat basówkę i jakoś udało mi się zapomnieć o demonach przeszłości.
Dalej jestem trochę apatyczny i bez pomysłu na cokolwiek konkretnego, ale lepszy rydz, niż nic.
Swoją drogą ów bas to ciekawy egzemplarz. Sprowadzony z Ukrainy Ural, rocznikowo mój równolatek ;).
Wykonana jeszcze w Związku Radzieckim, byłaby egzemplarzem nie do zdarcia, gdyby nie miała amatorsko przerobionego wejścia na bardziej europejski 'jack'. Niestety, lutowanie styków było dosyć prowizoryczne i w tej chwili elektryka działa, lecz 'nic nie styka' ;). Pobrzdękałem więc na sucho, by przyzwyczaić opuszki. No i zastanawiam się, kaj lutnika znaleźć na generalny przegląd.
Ach, co się będę czaił.
Wiadomo, że chcę się pochwalić, jak też ta moja dziewczynka wygląda.
Oto ona. Wybaczcie brak ostrości, nocne kłopoty z oświetleniem :).
Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak przyzwyczaić ją do swojego dotyku ;).
Z zupełnie zaś odmiennej beczki, angielskojęzycznej części czytelników polecam ciepły, śmieszny i całkiem niegłupi film animowany produkcji japońskiej :).
'Ruchomy Zamek Hauru'. Producent ten sam co 'Księżniczka Mononoke', 'Spirited Away' i tak dalej, więc samo studio już odpowiada za jakość.
W dodatku szybki streaming.
http://video.google.com/videoplay?docid=-8604596739848246425#
Ejoy & buenas noches!
M.
sobota, 27 listopada 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo lubię anime a Ruchomy zamek... jest jedną z moich ulubionych - oglądałam ją w idealnej jakości HD i wrażenia były wspaniale - super bajka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!!
Ano, przeurocza. Osobiście byłem na tym w kinie, wrażenia, jak wspomniałem, kapitalne.
OdpowiedzUsuńSzczególnie, że mogłem się jednocześnie śmiać ze sztywnej, nieruchomej i milczącej gotyckiej pary siedzącej kilka rzędów przed nami.
Nie zaśmiali się ani razu, podczas gdy my zrywaliśmy boki ;).
Cheers,
M.