poniedziałek, 14 stycznia 2013

Kilka postnoworocznych refleksji.

Tak, lubię długie słowa. Weinachtsbaumglasskugel dalej mnie rozczula, mimo iż teutońska mowa wywołuje u mnie wrodzoną i/lub wpojoną niechęć. Programową, niemal.

Żaden problem, jednak. Szczególnie, iż nie tego ma wpis dotyczyć. Przede wszystkim, chcę się w nim pośmiać z całej idei postanowień noworocznych, z nagonki na WOŚP, a także z egzaminów na prawo jazdy. Najprawdopodobniej uczynię to w takiej właśnie kolejności, lecz niekoniecznie.

Zaczynamy z wykopu. Wszyyyyyscy wraz z nastaniem pierwszego stycznia (kiedy on dla kogo nastał, kiedy kto wytrzeźwiał - nie osądzam) staliśmy się uczciwsi, szczuplejsi, skrupulatniejsi, no po prostu same ideały.
Politycy się kochają, hierarchowie przestali wygadywać pierdoły, a ja nie mam lenia w sprawach, które mnie nudzą. Żyć, nie umierać!

Miałem dwa postanowienia noworoczne. Wyzdrowieć (udało się... chyba) oraz zdać egzamin teoretyczny na prawo jazdy (1 błąd!). Myślę, że misja wykonana, mogę więc, bez wyrzutów sumienia, oddać się kontrolowanemu hedonizmowi. A co! Zasłużyłem sobie! Kto inny w tak krókim czasie spełnił swoje postanowienia, hmmm?

Z pewnością nie politycy. Oni, programowo, zgupieli. Argumentów podawać nie muszę. Rozbroili mnie także, zgodnie z przewidywaniami, przeróżni nawiedzeni "duchowni", z lubością obsmarowujący Jerzego Owsiaka i jego fundację.
Ja rozumiem, Caritas pomaga na o wielę większą skalę, lecz, humanitarne zachowanie powinno chyba zobligować do wyciągania ręki do drugiego człowieka, prawda?
Szczególnie gdy ów rozdaje raczej wędki, niż ryby - tak obrazowo opisując.

Najpiękniejsze były ukazujące się w Internecie paszkwile, wywodzące się, rzecz jasna, ze środowiska PiS'owskiego. Dziwić nie ma się czemu, wszak Mały Wódz lasuje mózg jak miło, prostując fałdy nawet relatywnie inteligentnym jednostkom, pokroju Ziemkiewicza. Cóż, miejmy nadzieję, że ów nie zbłądzi aż tak daleko na brunatno, by nie wrócić do prawicy, która mogłaby użyć jego pióro do szczytnych celów. Powiedzmy sobie wprost, że czasem pomysły to ma ów jegomość nawiedzone.

Prawdopodobnie powinienem jako postanowienie noworoczne założyć sobie... hmmmm... sam nie wiem co.
Jestem osobą relatywnie szczęśliwą. Względnie ustabilizowaną emocjonalnie. Ba, chyba nawet odpowiedzalną (na tyle, na ile mi się chce). W dodatku jestem jednostką wybitną, niepowtarzalną i skromną, więc nic, tylko czekać na nadchodzące szczęście. O! Już nawet wygląda zza horyzontu ;). Oby nie horyzontu zdarzeń, hyhy.

Nim to jednak nastanie, przede mną jeszcze jeden egzamin, taka niemalże matura. ba, egzamin przy którym i matura i magisterka to bzdura!
Egzamin, na którym można oblać z powodu śniegu, z powodu widzimisię, bądź chorego kolana :). Cóż, tak się zdarza, że przy zbyt częstym wciskaniu sprzęgła odrobinę wysiada mi lewe kolano (no, trudno żebym je naciskał prawym, eh).
Co tam jednak będę się żalił!

Połowa mojej grupy nie zdała egzaminu teoretycznego. Teoretycznie mam więc egzamin (praktyczny) zdany, a przynjamniej mam na to półroku. Ha! Może nawet zdąrzę przed wiosną i kursem na prawko na motor? Mmmmm, marzy mi się taki chopper, lub cruiser. Raczej chopper, już chyba wystarczająco zmężniałem, aby nie wyglądać na takiej maszynie jak szczyl :).

Zresztą, poważnie, połowa osób nie zdała egzaminu na którym popełniłem jeden błąd przez nieuwagę, do któego zaś przygotowywałem się przez jeden wieczór. Jednak rowerzyści znają się na ruchu drogowym, proszę państwa :).
Pamiętajcie więc o tym, gdy następnym razem będziecie na nich, lub na pieszych, wymuszać pierwszeństwo. Bądź, gdy będziecie jechać jak idioci, nie zwracając uwagi na nikogo, uprzywilejowani "zmotoryzowani".

Mam dla Was złą wiadomość, pędzący przed siebie panowie bez mózgu - wsyzstkie prawdziwe kobiety wiedzą, że rekompensujecie sobie małe członki :D.

Pozdrawiam tych, którzy wiedzą, kiedy przystanąć i powąchać kwiaty... a kiedy olać debilne przepisy sikiem prostym!

M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz