niedziela, 30 stycznia 2011

Irritus

No, na dobry wieczór zabłysnąłem wygooglowaną łaciną, więc część narcystyczna jest już za mną, mogę przejść do sedna.
Głównym zamysłem tego bloga jest, co rzuca się w oczy z samej góry okienka, opisywanie moich introwertycznych fascynacji i poszukiwań. Następnie zaś proponowanie tego, co się udało, tym kilku czytelnikom którzy tu czasem zaglądają.
Niestety, po dosyć dobrym początku stycznia, wszystko zaczęło mi się walić na głowę.
Tak już wyszło, że kompletnie nie miałem jak pisać o tym, co dobre dla duszy, jako że po kawałku traciłem wrażliwość, chęć do wstawania rano i takie tam.
Jeszcze nie przeszło mi do końca, niemniej stwierdziłem, że koniec z bezczynnością.
Stwierdzenie stwierdzeniem, ale nic co przez ten czas napisałem nie nadawało się nawet na odłożenie do szuflady, nie mówiąc o publikacji tutaj.
Mam nadzieję, że przełamanie nadejdzie dzisiejszej nocy, lecz marna to nadzieja.

Cóż, lepsze to jednak niż nic, więc postaram się jutro coś tutaj wrzucić.
Ostrzegam, będzie to słabe, ionfantylne i strasznie introwertyczne, ale muszę się po prostu przełamać. Aby zaś tego dokonać, muszę zaakceptować, że mój warsztat pisarski zardzewiał i to strasznie.

Także... trzymajcie za mnie kciuki, bo jak nie uda mi się wskrzesić w sobie kreatywności, to już chyba wszystko we mnie umrze.
Poza umiłowaniem do dobrego alkoholu.
I płci pięknej.
Ale co to za życie?

Dobranoc,

M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz