wtorek, 6 marca 2012

Kiedy w głowie cichosza.

Troszku przycichło mi na blogu. W sumie nie ma się czemu dziwić, ostatnio z mediów bije na kilometr taką nawałą głupoty i zwykłego, swojskiego skurwysyństwa, że nie chciałem wylewać tutaj żółci.

No, powiedzcie sami. O czym tutaj pozytywnym pisać, kiedy wśród polityków jak nie 'ministra' z połową działającego mózgu, to jakiś inny oszołom defraudujący pieniądze z budowy Stadionu Narodowego, czy tam po prostu swoją małością intelektualną przyczyniający się do pogłębienia idiotyzmów panujących w 'naszym kraju'.
W sumie nic nowego, ale męczy mnie to jakby bardziej, niż kiedyś.

W dodatku nóż się otwiera w kieszeni gdy myślę o skurwielach używających soli przemysłowej w produktach spożywczych. Tutaj to w sumie nie ma o czym mówić. W każdym cywilizowanym kraju wzięło by się to bydło, postawiło pod ścianą i rozstrzelało. Następnie pochowało w nieoznakowanym grobie, a rodzinę sprzedano do niewoli.
Są po prostu granice, po których przekroczeniu nie pozostaje już nic. Świadome ryzykowanie czyimś zdrowiem i/lub życiem by zarobić, to jedna z największych podłości, jakich tylko można się dopuścić. To już nawet psychopata lub socjopata jest w jakiś sposób wytłumaczony... wróć, wyjaśniony. Tutaj włosy stają mi na karku, gdy myślę, że ktoś zrobił to w zimny, wyrachowany sposób. Zaś oskarżą takie coś nie o działanie na szkodę zdrowia i życie, ale o przekręt finansowy.

Tym bardziej dziwi mnie, że ludzie na ulicy, tacy których mijam, ci, z którymi rozmawiam, są jakby, nie wiem, nie aż tak zgorzkniali, jak by się wydawało? Nie rozumiem tego i nie jestem tego w stanie pojąć.
Sam nie wiem, czy to stoicyzm, 'wsiomiwisizm', czy też może jakaś spontaniczna forma nowej fali pozytywizmu.

Dlatego mam w głowie cichoszę. Patrzę na siebie, na Polskę, ba, na świat z zadziwieniem. Moje narzekanie nic nie zmieni. Może gdyby było więcej ludzi myślących tak jak ja, to coś w końcu się dało zdziałać.
Nie żebym chciał takiej homogenizacji. Daleko mi do tego! Im więcej różnorodności, tym więcej pomysłów. Taki ze mnie, niemal, liberał. Po prostu nie lubię zakazów i nakazów. Nie dlatego, że uważam prawo za coś złego. Po prostu te postsocjalistyczne popłuczyny, które nazywamy tutaj systemem prawnym, wywołują we mnie odruchy wymiotne.

I oto jest dokładnie to, czego chciałbym uniknąć. Żółci, którą wzbieram się, gdy widzę, jak wiele głupoty otacza mnie na świecie.
Staram się dalej dostrzegać całe jego piękno, lecz nie jest to łatwe, oj nie.
Dlatego właśnie staram się, by w mojej duszy nie zapanowała cichosza. Swoją drogą, bardzo, bardzo mądry utwór. Niestety, dotąd aktualny - w dodatku coraz boleśniej.



Niech więc coś nam wszystkich w duszy gra, a damy radę. Nawet gdy człowiek człowiekowi burakiem.

M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz