niedziela, 18 marca 2012

Prof. Stanisław Wiśniewski - m.in. o sztuce

Wywiad z poniższego linku po raz pierwszy przeczytałem w Angorze. Na szczęście Przegląd (a stamtąd ów przedruk pochodził) jest na tyle miły, że udostępnił go także online.

http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/jak-malowac-dygnitarzy-rozmowa-prof-stanislawem-wisniewskim

Streszczać nie będę, kto potrafi czytać, ten sam przeczyta. Nie każdego musi tematyka interesować, choć sama rozmowa jest ciekawa. Uwypuklę więc te zdania, które mnie ujęły ;). Nie ma co ukrywać, myślę podobnie. Cóż, kiedy ktoś jest kierownikiem Katedry Kształcenia Ogólnoplastycznego w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, to nie jest zwykłym kmiotkiem z profilu plastycznego! Ja zaś mam o sobie strasznie wysokie mniemanie, ha!

O polskich 'elitach':

Nie brakuje wśród nich zwyczajnych durniów z cenzusem, nawet z tytułami naukowymi. Ot choćby ci, którzy nagle zaczęli mówić, że istnieje naród śląski. To zawracanie głowy. Jaki naród? Kiedy z plemienia powstaje naród? Gdy tworzy własną kulturę, gdy jest ona jego spoiwem. Tylko dlatego, że jakaś grupa koślawo mówi po polsku, zaraz jest narodem. Gdy Ślązacy mówią gwarą, to mi się podoba, ale żeby ich mowę zaraz stawiać na piedestał? Jest na to chyba takie żydowskie słowo – hucpa.

O podejściu do sztuki, tego co nią nie jest:

Nie można podnosić do rangi sztandaru czegoś, co jest chrome, a to jest ostatnio u nas w modzie. To samo widzimy w sztuce. Skończyliśmy z „talentyzmem”. W związku z czym „jest u nas palma w Warszawie, na której przelotne siadają żurawie”. To jest chore, to dowód głupoty. Inaczej tego nie można nazwać. Jeżeli jakiś zapiewajło w czasie koncertu wystawił goły tyłek w stronę siedzącego na widowni premiera, to była demonstracja, a nie żaden występ artystyczny. Gdy Constantin Brâncus¸i wyrzeźbił ogromne jajo i wystawił w Szwecji, gdzie myślą, że żyją na głębokiej prowincji, to też była demonstracja artystyczna. Jeśli ktoś uważa, że to jajo jest dziełem sztuki, jest po prostu głupi. Demonstracja artystyczna może być pożyteczna. Każda demonstracja może być pożyteczna, o czym mogliśmy się przekonać chociażby w sprawie ACTA. Ale demonstrować to znaczy myśleć. A z tym u nas nie jest najlepiej i za dzieło sztuki bierzemy coś, co na to miano absolutnie nie zasługuje.

O sztuce, o tym, co nią może być:

W sztuce mówi się o formie, choć trudno określić, co to takiego jest w plastyce czy muzyce. W języku rosyjskim słowo forma oznacza mundur. Mundur nie jest taki istotny, ważne jest natomiast, kto go nosi. W okresie socrealizmu namalowano zupełnie niezłe obrazy (...) Teraz niemal każdy uznaje się za artystę. To pojęcie zrobiło się tak popularne, że właściwie już nie wiadomo, co znaczy. Tego, kim jest Doda, dowiedziałem się jakieś trzy miesiące temu. Zobaczyłem jej zdjęcie, pomyślałem, jak to się mówi na salonach, „ładna lala”. Jestem melomanem, więc posłuchałem, jak śpiewa. Śpiewa to dużo powiedziane. Takich niby-artystów mógłbym wymienić wielu. Są traktowani serio, wypowiadają się na różne tematy, polityczne, sportowe... A dlaczego oni się wypowiadają? Bo są znani z tego, że są znani.

Czyżby była to definicja celebryty? Czy raczej...

(...) kretyna, który co najwyżej jest popularny i nie rozumie, że wybitne rzeczy są dla elity i nie można się spodziewać, żeby prawdziwi artyści trafili pod strzechy (...) Chciałbym, (by sztuka zagościła pod strzechami) ale wiem, że to niemożliwe, przynajmniej do czasu, kiedy radykalnie nie podniesiemy przede wszystkim poziomu naszych szkół średnich. Na to jednak długo się nie zanosi.

Szczególnie spodobało mi się to, przed czym profesor ostrzega swoich studentów. Nie przed komercją, nie przed pieniędzmi. W końcu, po co? Pieniądze dają spokój, a to przecież dobre. Prof. Wiśniewski ostrzega przed taniochą. Nie mówię tutaj o różnicy między sztuką twórczą, by nie rzec górnolotnie, wyższą, a rzemiosłem. Rzemiosło wymaga umiejętności. Taka, np., sztuka ludowa. Wykorzystywane tam wzory są zakorzenione głęboko w naszej świadomości, są własnością kultury, a nie indywidualnego 'twórcy'. Właśnie, nie twórcy, a kogoś kto je powiela. Nawet wprowadzając małą zmianę, jest jednocześnie zamknięty w wybranej formie, oczekiwaniach. Nie tworzy, lecz replikuje. Każda modyfikacja jest tylko wariacją czegoś, co już istnieje. Wymaga to, niejednokrotnie, polotu i zdolności manualnych, lecz jednak jest rzemiosłem.
Tak samo z przeróżnymi stylami muzycznymi. Nie chcę zbytnio 'jechać' po hip-hopie, ale nie ma chyba obecnie bardziej wtórnej muzyki. Nie piszę tutaj o tekstach, wszak niektóre są całkiem niegłupie. Muzycznie jest to forma ekspresji stawiająca na podkład raczej, niż wyrażanie emocji dźwiękiem. To jest tło, podkreślenie swoistej melodeklamacji, melorecytacji, czy innej formy rapu.
I bardzo dobrze, w latach 80-ych to było nowatorskie i ciekawe. Dzisiaj ta forma jest jedną z podstawowych form wykorzystywanych w produkcji tandety.

Nie dotyczy to tylko hip-hopu. A sam metal, rock? Buntownicze rytmy i nuty gwałcone przez 'cosie' pokroju Tokio Hotel, czy inne takie post-Disney'owskie gwiazdki. Przecież, poprzez wykorzystanie pop-rockowej stylistyki, otrzymaliśmy niestrawną, skretyniałą papkę dla tych, którzy rzucają się na to co kolorowe, co jest po prostu prymitywne. I mamy tutaj drugą część problemu, wraz z tandetą 'artystyczną' idzie w parze tandeta umysłowa. Ludzie mają tendencję do szukania wzorców.
Jeżeli dla kogoś wzorcem jest Doda, to ja wysiadam.

Potrzymam więc kciuki za to, żeby więcej ludzi było w stanie samodzielnie myśleć i samodzielnie poznawać świat. Owszem, poznawanie odmiennego punktu widzenia jest ze wszach miar pozytywne: wzbogaca nas. Trudno jednak czasem (niektórym) ruszyć mózgownicą i to zrobić.

No nic, miłego ;).

M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz