wtorek, 12 czerwca 2012

Nie o EURO

A przynajmniej, nie w zasadniczej części wpisu.
Wiadomo, że rzetelność dziennikarska (ach, ten mój przeuroczy sarkazm) wymaga ode mnie poświęcenia tematowi kilku słów.
Zacznijmy od tematu bliskiego memu sercu, czyli tematowi cycków, domyślnie - ukraińskich. Otóż w ostatnim poście rozpisałem się na temat krasnych biustów ukraińskich feministek. Niestety, spotkał mnie srogi zawód. W ostatnich manifestacjach udział wzięły niewiasty raczej średnio ciekawe. Pal licho twarz, wiadomo, że wychodziła z nich złość. Złość na co? Nie wiem. Szczerze wątpię, żeby na Ukrainie mafia robiła regularne łapanki i zmuszała tamtejsze dziewuchy do nierządu.
No a co feministkom do cichodajek? To tak, jakby kury domowe protestowały przeciwko 'kobietom sukcesu'. I jedne i drugie mają nie po kolei w głowie, więc nie pozostaje nic innego, jak plasnąć się w czoło i oglądać mecze. Albo i nie, jak kto woli. Na tym polega wolność :).
Także Fe-menki mogły nawet mieć dobry pomysł na swój protest.
- Patrzcie - zdają się mówić - u nas wcale nie takie ładne kobiety, nie ma po co seksturystyki uprawiać.

No, powiedzcie sami, tak szczerze, z ręką na sercu... Być może chodzi tu o ekspresję i zniekształcenie (w innym przypadku przyjemnych dla oka) rysów twarzy, ale te przedstawicielki płci PIĘKNEJ z poniższych zdjęć jakoś mnie nie napawają zachwytem.






Przynajmniej ich reprezentacja wygrała. Dziewuszki pewnie mają to w czterech literach. Ciekawe, prawda? Mi się to kojarzy z pewnym rodzajem seksu, ale fe-ministki mają swój własny świat, a i ja się bawię innymi zabawkami, w innej piaskownicy, z innymi przedstawicielkami ich płci :).

Czego więc będzie dotyczył właściwy wpis?

Otóż, dość przypadkowo, Moskwy. W zasadzie tej Małej Moskwy, a więc Legnicy. Zainteresowanych rozwinięciem tematu zapraszam do odwiedzenia następującego linku -> http://poznajpolske.onet.pl/reportaze,49/legnica-pozdrowienia-z-malej-moskwy,42697,page2.html
Na zachętę zaś wkleję mały cycat... tfu, znaczy cytat :)

Gdy Armia Radziecka wkraczała do Legnicy, nikt nie mógł przewidzieć, że zostanie tu 48 lat. Zajęto lotnisko, szkoły, szpitale, gmach sądu z więzieniem, Akademię Rycerską, budynek teatru, dawny ratusz, kamienice. Do obiektów podlegających Rosjanom Polacy nie mieli wstępu. Zwykle chroniły je mury lub bramy z czerwoną gwiazdą, a miasto na blisko pół wieku zostało Małą Moskwą.

Zakazane i często karane były bliskie stosunki Rosjan z polską ludnością. Oczywiście kwitł pokątny handel, organizowano pokazowe "dni przyjaźni", lecz złamanie zakazu groziło poważnymi konsekwencjami, w tym błyskawicznym wydaleniem do ZSRR.

Jest to, proszę państwa, prawda co do kropki. Sam, mimo dość młodego wieku (gdy Rosjanie wyjeżdżali na dobre z Legnicy, w roku 1993, miałem raptem 9 lat), pamiętam część z opisanych sytuacji. Pamiętam, że czasem nieupilnowane, mówiące dziwnym językiem dzieci (tak podobnym, a tak innym) bawiły się z 'nami' w parku. Pamiętam stojący tam, jako pomniki, autentyczny sprzęt wojskowy z czasów II wojny światowej. Pamiętam patrole w charakterystycznych, obcych mundurach, z czerwoną gwiazdą. Pamiętam też Strefę. Kwadrat. Dzielnicę zakazaną. Drut kolczasty, karabiny, totalną obcość.
Pamiętam też dziurę w owym drucie, dobrze pilnowaną, rzecz jasna, przez którą, za łapówką, pewien smarkacz, pod opieką dorosłych, przedostawał się na egzotyczne zakupy.
A jednocześnie, do innego świata.
Cóż to był za świat! Zapuszczony bardziej, niż świat mojego dzieciństwa, późny PRL. Świat który sypał się i rozpadał. Brudny, zaniedbany, obcy.
Mimo tego, że Rosjanie to bracia Słowianie, byli jednak tak obcy, że przerażali owego małego chłopaka.
Jedyne co dawało mi odwagę tam iść, to słodkie, kandyzowane mleko w puszcze, dziwne, niespotykane w Polsce cukierki z dziwnymi napisami, cholernie słodki sok jabłkowy (także w puszcze!) i jeszcze inne rzeczy, których teraz nie pamiętam. Była tam jednak, na pewno, książka z Wilkiem i Zającem :).

Najbardziej jednak utrwaliły mi się w pamięci rewizje. A także moje pytanie - "Mamo, czego ci żołnierze szukają?"
Następnie zaś odpowiedź - 'Materiałów wybuchowych."
Wyobraźcie sobie teraz moje zdumienie - jak to, to moje spodenki mogą wybuchnąć?
Ech, dziecko z wyobraźnią to straszne przekleństwo ;).

Teraz po obecności wojsk radzieckich zostało mało.
Dla mnie osobiście, wpisali się w wielokulturowość mojego dzieciństwa, w obecny kosmopolityzm. Byli dla mnie integralną częścią świata.
Tak samo, jak oczywisty był znajdujący się jakieś 100 metrów od miejsca mojego zamieszkania stary, jeszcze przedwojenny, cmentarz żydowski. Czy też odwiedzający miasto Niemcy, którzy kiedyś mieli tu swe domu. Ot, Dolny Śląsk.
Rosjanie zaś zawsze byli tymi, którzy cierpieli z nami. Mieszkali obok, a nie wolno było im się zintegrować.
Wyrosłem wychowany w przekonaniu, że to nie Rosjanie są źli, ale władze sowieckie. Niezależnie od tego, po której stronie granicy, lewactwo jest mi obce i obrzydliwe. I choć w liceum przeżywałem zafascynowanie różnymi alternatywami, anarchizmem, Che Guevarą i wszystkim, co nie kojarzyło mi się z systemem, jednocześnie po wygraniu ongiś przez SLD wyborów parlamentarnych, po wybraniu Kwaśniewskiego na prezydenta, byłem święcie przekonany, że kończy się świat.
Że powrócą druty, kolczaste, mury i skończy się wolność.

Gdybym tylko wiedział, jacy idioci nadejdą do rządu później, zachowałbym trochę energii na strach w przyszłości ;).
A tak? Żyję w innym świecie i dobrze mi z tym. Czasem lepiej nie wiedzieć, co niesie ze sobą przyszłość.
Zabrakłoby nam siły na życie :).

Pozdrawiam i....

POLSKA GOLA!

M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz