sobota, 19 lutego 2011

Dobro i zło, a moralność

Ostatnio załopotała mi w głowie następująca myśl: Czy wszystko co moralne, jest od razu dobre? Czy wszystko co niemoralne, musi być złe?
Pewnie narażę się wielu i powiem wprost: Nie. Moralność nie jest rzeczną względną, natomiast, w dosyć abstrakcyjny sposób, dobro i zło są to, jako definicje, pojęcia generalnie aksjomatyczne.
Wiadomo, że dla każdej indywidualnej osoby to co dobre i to co złe, może się różnić. Tak samo będzie w przypadku rzeczy moralnych i niemoralnych.
Tylko że uczynki dobre i złe są nierozerwalnie związane z czyjąś krzywdą, bądź czyimś dobrobytem.
Moralność zaś... to oczekiwania społeczeństwa, odgórne przyzwolenie na takie, bądź inne zachowanie.
Przyznaję, w skrajnych sytuacjach podejście moralne jest zbieżne z pojęciem dobra i zła, weźmy np. tutaj za przykład publiczne piętnowanie gwałtu, czynu jednozacznie złego.
Natomiast wielokrotnie słychać cichsze lub głośniejsze głosy, że 'mogła nie prowokować'. I tutaj właśnie zaczyna się problem moralności. Wiadomo, że piętnujemy jedną ze stron za wyrządzenie fizycznej krzywdy.
Jednocześnie jednak podkreślany jest jakiś tam stopień winy ofiary. Czy słusznie? Wątpię. Ale to jest właśnie ta przeważająca szarość moralności.
Szarość i hipokryzja. Wiadomo, seks przedmałżeński (i pozamałżeński) jest oficjalne piętnowany. Jednak pierwszy to faktycznie norma, zaś drugi... istnieje w pewnej sferze.
Czy któryś jest dobry bądź zły? Moim zdaniem, to zależy od konsekwencji.
Natomiast nie dam Wam gotowej odpowiedzi, gdyż całym założeniem tego bloga jest, przede wszystkim, zadawanie pytań i skłonienie do myślenia.
Często kontrowersyjnego.

Smacznego,

M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz