poniedziałek, 20 czerwca 2011

Remixy...

Kit czy może... nowatorstwo?
Dręczy mnie pytanie, czy ważny jest produkt końcowy, efekt, czy też jednak liczy się także droga, umiejetności i wirtuozeria.
Spójrzmy na zespoły takie jak Koop, czy też Jazzanova. To przecieć nu jazz, acid jazz, teoretycznie muzyka elektroniczna.
Jest jednak o wiele głębsza od wszelkiego rodzaju dubstep'u, że o techno nawet nie wspomnę.

Kiedyś uważałem, że bez wirtuozerii nie ma nawet co mówić o Sztuce. Cóż, dalej po części mam te przekonanie we krwii, o wiele łatwiej jednak jestem skłonny nazwać coś po prostu sztuką.

Cóż jednak począć z remixami? Czasem są dobre. Wielokrotnie są prostsze od coverów.
Czasem są jednak nowatorskie.

I gdzie tu zaczyna się kicz, gdzie kończy się zapożycznie? A gdzie zaczyna plagiat?
Czy można nazwać artystą kogoś, kto tylko przetważa? Sample, brzmienia, dźwięki, pomysły...
Nowatorstwo i świeżość wzięta z czegoś już istniejącego.
Na ile jest to podobne do oddania hołdu w literaturze? Nawiązań stylem, literackich fascynacji. Niby łatwiej, a jednak trudniej. Więcej słów przecież wypowiedziano, niż zagrano dźwieków.
Lecz i te się powoli kończą.

Proste? Arytmiczne? Skomplikowane? Szokujące? Nie wiem jakie mogą być.
Jednak takie poszukiwanie, jak przedstawione poniżej...

Pasuje Wam, czy nie? Ja swojego werdyktu nie zdradzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz