sobota, 11 czerwca 2011

Winne myśli

Powiadają, że człowiek prosty ma mniej trosk, gdyż mniej się zastanawia nad swoim życiem, nad sprawami wyższymi, ot ma proste i przyziemne problemy.
Gdyby więc przyjąć, że im ktoś się więcej zamartwia dość ... górnolotnymi problemami, to powinien być geniuszem. A może raczej, idiotą?
Sam już nie wiem, szczególnie że w krwi płynie mi alkohol. Winny, a jakże.

Widzicie, noc mnie zawsze urzeka. Łatwo się tego domyślić, wiem. Bywam przewidywalny.
Posłuchajcie jednak tego oddechu śpiącego miasta. Cichym ptaków. Wiatru. Tak, w końcu słychać wiatr, nawet jeżeli lekki, zaledwi szept.
Od czasu do czasu samochód przemknie tu i ówdzie, jak zbłąkana myśl. Jak przewracający się z boku na bok śpiący człowiek.
Miasto śpi... i śni. W dzień zabiegane, odpoczywa. A może właśnie siedzi na swoim balkonie z fajką i marzy? Kolektywnym marzeniem o lepszym jutrze.
Moje miasto jest właśnie takie. Ciche i rozmarzone, trochę rozkojarzone, nieporządne i nieuczesane.
Panuje w nim bałagan, część się naprawia, część zaś zaniedbuje.
Czasem pije, czasem pali, czasem pełne jest bęcwali.
Jest jednak jedna rzecz, za które tę swoją przyszywaną Legnicę kocham.
Z balkonu widzę pola, lasy i świat.
Wiecie, takie obiecujące ucieczkę. Hen, daleko.
Rzekłbym nawet, w pizdu.
Nie dlatego, że chciałbym opuścić to miasto. Nie mam nic przeciwko niemu.
Jest przyjemne. Ani za małe, ani za duże.
Ani za głupie, ani za mądre.
Po prostu nic mnie nigdzie, tak naprawdę, nie trzyma.

Wiem, żę kilka z czytających to osób odczuwa ciągły brak czegoś.
Czegoś nieokreślonego, nieuchwytnego.
Nie da się tego opisać, ba, chociażby zrozumieć. Można tylko poczuć.
I rzadko zwraca się na to uwagę, kiedy jest blisko.
Ja czuję wtedy spokój. Rzadko mi się to zdarza, ale jednak tak jest.
Mogę się czymś tam poddenerwować, okazać oblicze jakiejś mojej prywatnej nerwicy, ale nie odczuwam... braku.
Powinienem być wtedy szczęśliwy, prawda? Przeszczęśliwy i radosny.
Cóż, niestety jest tak, że przejmuję się wtedy czymś innym.

I oto inne z moich winnych myśli. Winnych temu, że coś powstrzymuje mnie przed poukładaniem się.
Powiem szczerze, lękam się tego, rutyny, powtarzalności i zatracenia się.
Nie wiem jednak co mi bardziej przeszkadza, to co wymieniłem powyżej, czy te chwile, kiedy nie ma przy mnie nikogo, kiedy czuję się samotny.
I nie mówię o czasie, gdy siedzę ze znajomymi w pubie, chodzę kajś po górach, czy innych lasach, bądź parowach.
Wtedy często mi czegoś brakuje...

Jakie zaś jest Wasze miasto? Co przeszkadza Wam?
Jakich marzeń boicie się spełnić?
Wydaje mi się, że wiele osób nie tyle nie wie czego chce, co boi się to dostać... wszak wygodniej jest marzyć i żyć asekurując się, niż zaryzykować.
Prawda?

M.

1 komentarz:

  1. prawda... czasem marzenia są najpiękniejsze wtedy, kiedy mają małą szansę na spełnienie... i dlatego pięknie jest wciąż marzyć...

    OdpowiedzUsuń