piątek, 18 listopada 2011

Niepodlegli od tygodnia.

Tydzień temu w Warszawie zebrała się sitwa. Nie mówię tutaj, tym razem, o "p-osłach i poślinkach" z Wiejskiej. Rozchodzi mi się o tatałajstwo, które wyległo na ulice w jakiś pomylonych marszach i demonstracjach.
Marsze niby były tam dwa. Jeden zwany dwugiegunowo patriotyczno-narodowym. Drugi zaś, dla braku jakiejkolwiek odmiany, równie dwubiegunowo zwany antyfaszystowsko-lewackim.

Jaki jest wspólny mianownik patriotów, narodowców i faszystów, to już zostawiam Czytelnikowi do rozważenia. Generalnie, człowiek może być jednym, drugim, trzecim, żadnym, bądź dowolną kombinacją wymienionych. Dochodzą tu, rzecz jasna, dodatkowe niuanse, jak na przykład bycie skończonym idiotą, czy też rasistą.

Niestety, bycie skończonym idiotą (lub rasistą) nie ogranicza się do pseudo-prawicy. Lewactwo wcale nie jest lepsze. Czy lepsza jest prawdziwa prawica? Oczywiście. Tylko jakoś jej nie widać nigdzie ;). Ale o tym za chwilę.

Czy kojarzycie państwo takie naziska jak Marek Jurek, Janusz Korwin-Mikke, czy (podaję z premedytacją) Roman Giertych?
To są, drodzy Czytelnicy, trzy przykłady polskich prawicowców.
Pierwszy to prawicowiec umiarkowany. Taki...hmmm... nienachalny i niewyraźny. W PiS się nie odnalazł, gdyż był zbyt na to inteligentny. To jest, proszę państwa, naprawdę porządny człowiek. M.in. dlatego nie ma go już w PiSie ;).
O drugim z panów wypowiadać się nie muszę, gdyż jest osobą znaną w kraju, choć nie koniecznie traktowaną poważnie. A szkoda. Ponieważ jego wizja liberalizmu konserwatywnego bardzo mi odpowiada. Dlaczego? W skrócie brzmi tak: masz wolność ograniczoną tylko wolnością drugiej osoby; podejmujesz decyzje za siebie i ponosisz za to konsekwencje; masz prawo do swoich poglądów i przyjmujesz, że inni mają także do nich prawo; prawo ma być proste, dotyczyć spraw ważnych i poważnych, zaś być egzekwowane surowo. I tyle.
Zaś co do Romana Giertycha. Ech. On chyba jechał na prochac będąc w LPR. A może po prostu, wreszcie, dojrzał? To taki prawicowiec-katolik. Kiedyś to chciał narzucić, był, na swój dziwny sposób, ideowcem. Bardzo polepszyło mu się po odejściu z polityki. Naprawdę. Posłuchajcie państwo, jak się teraz wypowiada.
Stonowane wypowiedzi. Celne i przemyślane uwagi. Przedstawia swoje przekonania, lecz nie chce ich narzucać. Normalnie jak ideał. Że też pomyśleć, że to on przygotował 'mundurkowy niewypał'.

Proszę państwa, a jak się mają powyżsi przedstawiciele prawicy do lewactwa? Nie napiszę przecież, że do lewicy, gdyż:
a) lewicy nie ma (już; i na szczęście)
b)to co obecnie lewicuje, to banda przesiąkniętych sloganem kretynów (zupełnie jak zdecydowana większość tzw. 'narodowców')

No bo co to jest teraz 'lewica'? Głównie stare pryki, pokroju Millera (jedyny jego plus - nie śmiał się z pseudo-lapsusa językowego kolorowego Biedronia).
W anty-marszu zaś udział brała zbieranina zadymiarzy, wcale nie lepsza od skinheadów.
Jedni i drudzy nie potrafią dostrzec świata, w którym nie używa się przemocy. Jedni i drudzy chcą zmieniać na siłę, dostosowywać do siebie. Nie chcą dostrzec różnorodności.
I tutaj właśnie lewicowcy są mi tym wstrętniejsi. Jakoby protestują przeciw wolności słowa. Ha! Co za brednie.
Wolność słowa powinna być absolutna i niezaprzeczalna. Osobisty ostracyzm, to co innego. Popieranie i nawoływanie do zbrodni, znowuż, rzecz kolejna.
Ale nikt nie zmusi mnie do przyjęcia bezkrytycznego stosunku do czegokolwiek. Będę analizował, przyglądał się i badał. By w końcu wydać swój osąd. Często bardzo ostry, bardzo krytyczny. Dlatego zapoznałem się z poglądami faszystów, nazistów, rasistów i narodowców. Pierwsi, teoretycznie, mogą istnieć w państwie demokratycznym. Są głupi, lecz mogą. Drudzy mają w głowie sieczkę. Poważnie. To podpada pod psychiatrę. Rasiści to kloaka, niegodni komentarza. Narodowcy zaś... ech. Chcą dobrze, ale na ogół nei są zbyt bystrzy ;). Więc błądzą.

Lewactwo zaś jest takie same. Małe, ślepe i zarozumiałe. Chcą zmieniać, narzucać i krzyczą. Och, jak oni krzyczą. O niesprawiedliwości, o złym podziale dóbr i innych pierdołach. Tak, pierdołach, gdyż to to gospodarki centralni sterowane, często para-totalitarne, często post-socjalistyczne, doprowadzają do pogłębiania się biedy. Popatrzcie na taki Microsoft. Monopolista? Nie do końca. Ale wiecie, jaki ma wpływ na komputeryzację świata? Dawanie równych szans krajom drugiego świata? Ile miliardów dolarów przeznaczył sam Bill Gates z prywatnych środków na pomoc ubogim?

Tylko indywidualne działanie ma sens. Tylko wyjmując coś z mojej własnej kieszeni, patrząc na to i będąc świadomym komu, na co to daję... Tylko taki gest, taki czyn, ma sens.

Cała reszta to substytut moralności. To jakaś chora, wypaczona wersja panaceum na bolące sumienie.

Na pewno nie jest nim robienie zadymy i wybijanie szyb w sklepach.

Jak chcecie cos zmenić, bando czerwonych, czarnych, czy jakichkolwiek tam, debili, to weźcie się za terroryzm bezpośredni - taki krwawy lobbing na politykach.
"Szary" człowiek nie jest tutaj winny, zaś osoba do której chcecie tutaj dotrzeć, bimba sobie z tych wybuchów frustracji.
Do czasu.

M.

PS. nie nawołuję tutaj do przemocy. Chcę pokazać bezsens działań siłowych, które są, w rzeczywistości, jedynie ujściem frustracji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz