czwartek, 3 listopada 2011

Jak mówić o zmarłych?

Jedni powiadają, że nie mówić o nich źle. Inni zaś, że wcale. Jeszcze inni, czując się obrońcami własnej moralności, poczuwają się do obowiązki wieszania na kimś psów.
Mało to takich przypadków mamy dookoła?
Pal licho, gdy ktoś o zmarłych mówi prywatnie. Gorzej, gdy robi z tego sprawę polityczną.
Ot chociażby córuchna Kaczyńska, imć Marta.
Wiecie, Drodzy Czytelnicy, co też ta białogłowa wymyśliła?

Otóż miast cieszyć się z kapitalnego manewru, jakim było wylądowanie niedawno samolotu linii LOT w Warszawie, niewiasta ta odkryła kolejną z teorii spiskowych.
Zaraz zaraz, słów kilka o samym lądowaniu, nim przejdę dalej.
Wszak wychodzi, póki co, że wielkie halo robię ze zwykłego faktu wylądowanie samolotu. A to przecież rzecz bardziej skomplikowana ;).

Po szczegóły odsyłam do pierwszego lepszego linku 'zapodanego' przez wujaszka Google -> http://kontakt24.tvn.pl/temat,samolot-krazy-nad-warszawa-bedzie-ladowal-awaryjnie,151025.html
W skrócie zaś, pilot wykazał się kapitalnymi umiejętnościami (oraz 'żelaznymi jajami') lądując bezpiecznie BEZ PODWOZIA. I nie mówię tutaj o brawurze. Podwozie owo uległo awarii, nie była to jego ułańska fantazja.

Tak, czy siak, czapki z głów przez kapitanem Tadeuszem Wroną.

Co ma tam jednak nasza dziewoja, o również około-ornitologicznym naziwsku, z całą sprawą wspólnego? Otóż ta miernota umysłowa walnie przyczyniła się do tego, że uznałem niegdysiejszą 'po-alkoholową' sugestię znajomego, jakoby cała ta rodzina miała predyspozycje do stanów chorobowych na podłożu paranoidalnym.

Jak inaczej można potraktować poniższą wypowiedź? (źródło - facebook; nie nie mam tam konta)

Boeing awaryjnie wylądował - bez otwartego podwozia, na betonowym pasie. Na pokładzie było 230 pasażerów. Nikt nie doznał obrażeń. Samolot jest w całości. Dnia 10 kwietnia 2010 roku Tu-154M, obniżywszy się znacznie poniżej 100 m., po zderzeniu z błotnistym podłożem, miał się rozpaść na drobne kawałki. Proszę o komentarze.

Otóż komentarz mój: przygotowanie pasa poprzz pokrycie go specjalną pianką; przygotowanie pilota, który spodziewał się takiego manewru i miał długi czas na przygotowanie się, w tym psychiczne; współpraca z obsługą naziemną.

I najważniejsze. Wybaczcie dosadność.

Nie przypieprzył w drzewo.

I tutaj właśnie mam pewien kłopot. Dałbym już Kaczyńskim, całej rodzinie, spokój. Niech znikną gdzieś i żyją szczęśliwie, z dala od polityki, z dala od toksyczności i jadu, którymi skazili pół Polski.
Ale nie. Nie Martusia Kaczusia nie da swojemu ojcu spokojnie spoczywać.
Trzeba szukać wroga. Trzeba węszyć spiski. Trzeba, wreszcie, mieć przeogromny tupet, by nie pogratulować w/w kapitanowi niebywałego wyczynu.

Ludzie umierają codziennie. Jedno szlachetnie, drudzy prozaicznie, inni zaś niegodnie. Po każdym z nich pozostaje pamięć. Pamięć o tym co zrobili, zarówno dobrego, jak i złego.
Bywają osoby, które zostaną wybielone. Czy słusznie - nie wiem. Chociażby śp. Karol Wojtyła, vel Jan Paweł II to osobistość nietuzinkowa, bardzo poztywna i medialna... acz nie pozbawiona ciemniejszych stron (jak chociażby bierność w sprawie rozwiązania pedofilii w Kościele Rzymsko-Katolickim).
Druga, czerwona, strona barykady. Edward Gierek. Czy to człowiek, który utopił 'nas' w długu, czy też taki, który 'Polskę wiejską, a zostawił miejską' ? :)

Trudno jest prowadzić takie osądy. Czasem wręcz nie wypada, ponieważ, fakt!, osoby te nie mogą się bronić, nie mogą (już więcej) przekazać swoich intencji.

Wiadomo, dobrymi chęciami piekło wybrukowane, jednak, niemniej...

O zmarłych należy, po prostu, mówić uczciwie, operować faktami i nie odnosić się do emocji. Jako o polityku, mam tragiczne zdanie o zmarłym Kaczyńskim.
Czy żałuję, że umarł? Przykro mi, ale nie. Mogę żałować jego rodziny, że nie potrafią sobie z tym poradzić. Niemniej, każdy kiedyś umiera. Jego czas skończył się nagle, być może zbyt szybko, przynajmniej z punktu widzenia osobistego.
Jednak uważam, że polityczne i społecznie, to 'myśmy' na tym nie stracili. Czy zyskali? Nie mnie oceniać.
On po prostu umarł. Tak samo jak wiele innych osób tamtego dnia. Chociażby z głodu, w Arfyce. A wcale nie jest to mniej straszna śmierć.

Zdaję sobie sprawę, że część z zaprezentowanych tu poglądów może być ździebko drastyczna i niepopularna, lecz tzw. 'polityczna poprawność' jest czymś sztucznym i zaburzającym wymianę poglądów.
Najgorsze jest jednak to, że śledząc 'codzienność', jestem zmuszony wracać do różnych kontrowersyjnych sytuacji, bywa, że na siłę ktoś bombarduje mnie sprawami, które powinny ulegać przedawnieniu. Niestety, tylko mnie to dalej antagonizuje...

M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz