piątek, 16 grudnia 2011

Słowem ostrzeżenia!

Drodzy czytelnicy i czytelniczki. Wybaczcie posuchę związaną z wpisami, lecz mam ostatnio kilka spraw na głowie. Tak to się czasem w życiu składa, ot tyle.

Jedną ze spraw jest mała wojenka z moim dostarczycielem kontaktu z międzynarodową siecią, Internetem. Proszę Państwa, aby nie owijać w bawełnę, trzeci dzień Vectra nie jest w stanie wyjaśnić mi, dlaczego nie jest w stanie zapewnić prawidłowego działania świadczonej usługi. O czym mówię? O tragicznej jakości połączenia. Nie mówię tu o szybkości, lecz właśnie jakości. Znacie pojęcia latency oraz lag? Dla laików: Gdy wartość pierwszej jest wysoka, występuje zjawisko znane jako lag. Cóż to, w skrócie, jest? Otóż oznacza to niestabilne połączenie pełne mikrorozłączeń utrudniających korzystanie z Internetu.

Jutro wybieram się ze śpiworem do ich lokalnego biura, nie mam zamiaru wychodzić dopóki nie wyślą do mnie kogoś kompetentnego, bądź w inny sposób się nie ustosunkują do tej sytuacji. Cóż osiągnę? Nie wiem jeszcze, aczkolwiek w ciągu kilku najbliższych dni możecie spodziewać się sarkastycznej relacji z mych starań.

No i właściwe ostrzeżenie: zdaję sobie sprawę jak bardzo zależny (acz nie uzależniony) jestem od Internetu. Praca, rozrywka, informacje. Szczególnie te ostatnie. Proszę państwa, Internet to zagracona biblioteka, pełna wszystkiego co ludzkosć ma najlepszego i majgorszego do zaoferowania. Fakt, tego syfu czy tandety jest więcej, ale można dogrzebać się perełek. Przede wszystkim zaś, informacje na dowolny temat. Historia, nauka języków, encyklopedie, wszystko.

Jakże nie kochać tej klatki w którą sami siebie zamykamy, zaś która równie dobrze może dać na tyle wolności? Powiedzcie sami, nie jest tak? Nawet owa 'rzczywistość wirtualna' jest niczym więcej, jak kolejnym sposobem manifestacji zafascynowania eskapizmem. Kiedyś uciekano w książki, teraz zaś poszło to krok dalej. I wiele, wiele kroków w bok. Nawet głupi kontakt z pół anonimową osobą przez Internet to rzeczywistość. Fakt, kontakt przebiega na płaszczyźnie wirtualnej. Najczęściej dotyczy błachych, płytkich tematów, jest stratą czasu, tak jak i znacząca większość faktycznych zastosowań Internetu.
Jednak po drugiej stronie siedzi gdzieś inna osoba, a jest to niesamowity krok jakościowy. Poza niedoskonałością środków przekazu, nic nie dzieli już nas od potencjalnego cudu: czystej wymiany myśli.

Tak naprawdę, czym różni się sukces w pracy od sukcesu w jakimś blizej nieokreślonym wirtualnym świecie? I jedno i drugie to tylko jeden z aspektów życia. To i to może inne aspekty ułatwić, lub przytłoczyć, niemalże zniszczyć.

Pozostawiam Wam więc kolejną zagwozdkę, czy potraficie wykorzystać to narzędzie... czy może pozwalacie na to, by ktoś Was zdalnie sterował ;) ?

Pozdrawiam!

M.

1 komentarz:

  1. Oj bez neta jak bez ręki i nie mówię tu o graniu ^^ Nie umiem rysować a do moich robótek nieraz potrzebny jest wykrój albo wzór i tu przychodzi pomocą internet. Panie pół anonimowy^^ gdyby nie net to byś nie miał banerka. A co do lagów to też ich nie lubię.

    OdpowiedzUsuń