sobota, 3 kwietnia 2010

Manifest programowy

Powiadają, że trzecia w nocy to godzina samobójców. Coś w tym zapewne tkwi, przyznaję, że chodzą mi wtedy po głowie dziwne myśli. Uważam jednak, że lepiej przekuć je w coś wartościowego, spożytkować w końcu przelewające się między palcami minuty.

Herbata paruje sobie spokojnie, a ja zastanawiam się, jak przedstawić Wam koncepcję para-kultury. Zacznijmy może od tego, czym ona nie jest. Otóż nie jest, i to przede wszystkim, ogółem myśli, idei, wytworów i utworów sztuki, które powstały z rąk bądź głów rodzaju ludzkiego. W ten sposób można, rzecz jasna pokrótce, zdefiniować samą kulturę.

Lecz...

Para-kultura nie może być także kulturą masową, pozornie kolorową i atrakcyjną, tak naprawdę zaś pustą i pozbawioną znaczenia. Jeżeli wyczuwacie bijącą z tych słów pogardę, to macie świętą rację.

Nie mogę także określić para-kultury awangardą, ponieważ górnolotne 'szukanie nowych środków wyrazu' jest najczęściej jedynie sposobem na przysłonięcie twórczej niemocy. Nie mając nic wartościowego do przekazania, zmieniamy po prostu formę. Dotyczy to tak samo mnie, Ciebie, jak i kogokolwiek innego. Nikt nie może być natchniony '24/7'.

Odmawiam więc przyjęcia do wiadomości, że wszystko już zostało napisane, stworzone, ukończone. Nie zgadzam się na odcinanie kuponów od sukcesu, na degenerację Sztuki, na ograniczenie naszej wrażliwości.

Para-kultura ma za zadanie promować wrażliwość, życzliwość i strawę dla duszy.

Mam nadzieję natchnąć moich czytelników do czynu, jednocześnie pomagając samemu sobie, wyrwać się z marazmu i braku twórczej weny.

Być może kiedyś ten blog rozwinie się na tyle, że założę stowarzyszenie ludzi podzielających moją pasję? Cóż, możemy tylko zobaczyć, co przyniesie przyszłość.

I pamiętaj, drogi czytelniku...

Jeżeli nam zabraknie sił, zostaną jeszcze morze i wiatr... nadejdzie nasz czas!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz