środa, 9 czerwca 2010

Jak powstało piękno (języka)

Dwa dni temu obiecałem przybliżenie Sindarinu, tak też dzisiaj uczynię. Quenyę niestety pominę, gdyż wiem o tym języku zbyt mało, zaś nie chcę po prostu kopiować cytatów z innych opracowań :).
Dodatkowo wpis ten będzie zawierał kilka informacji i refleksji na temat Władcy Pierścieni, a szczególnie tego, z jakiego powodu trudno jest mi to dzieło nazwać po prostu książką.

Niemniej, proszę państwa, po kolei.

Przede wszystkim autor zarówno owego dzieła, jak i opisanych w nich języków, to profesor z uniwersytetu oksfordzkiego, persona nie byle jaka. Z wykształcenia będąc filologiem, zajmując się zaś zarówno literaturoznawstwem jak i lingwistyką, był w stanie podejść do tworzonych przez siebie tekstów w sposób... iście akademicki.
Po początkowym sukcesie Hobbita, Tolkien pracował głównie nad Silmarillionem, zbiorem legend i mitów.
Osobiście uważam, że nieznajomość tego faktu jest głównym czynnikiem nieporozumień w stosunku do odbioru jego dzieła.
Fakt, że Władca Pierścieni powstał niejako na siłę, będąc czymś pomiędzy wyczekiwanym produktem konsumenckim, a ambitną (w niespotykanej dotąd skali) próbą utworzenia kompletnej i spójnej mitologii nowożytnej.
J.R.R. Tolkien w swoich badań i pracy spotykał się z wpływami legend oraz mitologii zarówno celtyckiej, germańskiej, nordyckiej i fińskiej. Znał doskonale i cenił baśnie i 'bajki', znając częstokroć ich starsze, mroczniejsze wersje.
Zapragnął więc dać Albionowi (jak zdarzało mu się nazywać Wielką Brytanię) coś, co odzwierciedlałoby, a także zachowało jej ginący wśród postępu charakter.

Wielu zarzuca Władcy Pierścieni archaiczny styl pisania, relatywnie jednowymiarowe postaci, czy też niespójności w fabule.

Zawsze odpowiadam następująco: spójrzcie na Kalevalę bądź Beowulfa. Do nich właśnie należy porównywać dzieła Tolkiena, będące faktycznie 'archaizującą' formą literatury.
Moim zdaniem to dobrze, ponieważ świat potrzebuje baśni. Dlatego też uwielbiam Neila Gaimana, nie bojącego się czerpać garściami z wierzeń i legend całego świata. W końcu dlatego uwielbiam Tolkiena, ponieważ tworząc coś innego, stworzył także coś wielkiego - mianowicie Śródziemie, wraz z jego historią i, przede wszystkim, kulturą.

Prawdopodobnie zaś najwspanialszym (subiektywnie patrząc) przedstawicielem owej kultury jest właśnie Sindarin.
Oczywiście obecnie w każdej niemalże książce fantasy możemy znaleźć jakieś próby ukazania dziwnie brzmiącego i atrakcyjnego pod względem pisowni języka.
Problem polega na tym, że zazwyczaj są one niespójne i nie mają żadnego sensu.
Tolkien zaś stworzył kompletny system gramatyczno-syntaktyczny, opierając go na podstawach języków: staroangielskiego, staro-nordyckiego oraz języków celtyckich (choć z wyraźnym akcentem w stronę walijskiego).
Zresztą mówiąc o językach celtyckich, to niemalże cała fonetyka wzięta została właśnie z cymraeg, języka walijskiego.
Zresztą pisząc 'została wzięta', nie oddaję tutaj prawdy. Tolkien dostosował ją do wymyślonego przez siebie alfabetu, by utworzyć zgodną z IPA (międzynarodowym alfabetem fonetycznym) tablicę fonetyczną. Oto ona (choć zapewne nie jest to oryginał):

Jeżeli ktoś poznał podstawy gramatyki opisowej, z łatwością odnajdzie się w tej tabelce. Jeżeli zaś, to współczuję, musi to zapewne wyglądać koszmarnie ;).
Tak, czy inaczej, alfabet ten oraz fonetyka są w swej prostocie genialne. Chociaż nie jesteśmy do takiego alfabetu przyzwyczajeni, jest on w zasadzie o wiele prostszy od, dla przykładu, alfabetu rzymskiego, gdyż jest on na swój sposób regularny.
Otóż składa się on z tzw. tengwar, które to odpowiadają bezpośrednio fonemom (uprośćmy sprawę nazywając je dźwiękami).
W dodatku Tolkien był tak miły, że podając alfabet oryginalny, nie nadający się przecież do publikacji w książce beletrystycznej, stworzył jasne i wyraźne zasady zapisu Sindarinu w alfabecie rzymskim.
Chociażby zawarty we Władcy Pierścieni hymn do Elbereth jest tego przykładem. W oryginale wygląda następująco (co z czysto estetycznego punktu widzenia wywołuje we mnie ciarki ;) ):


Przetranskrybowane zaś na alfabet rzymski wygląda następująco:
A Elbereth Gilthoniel
silivren penna míriel
o menel aglar elenath!
Na-chaered palan-díriel
o galadhremmin ennorath,
Fanuilos, le linnathon
nef aear, sí nef aearon!


Jako ciekawostkę zamieszczam link do niezastąpionego youtube na którym możemy usłyszeć jak 'J.R.R. Tolkien himself' :) 'odczytuje te słowa. Polecam.
http://www.youtube.com/watch?v=MdfYy4gW9L4&feature=related

Oto zaś ten fragment w przekładzie M. Skibniewskiej:
O Śnieżnobiała, Czysta Pani,
Królowo zza zachodnich mórz,
Światłości dla nas, zabłąkanych
W świecie splątanych drzew i dróg.
Giltoniel! O Elbereth!
Czysty twój wzrok, jasny twój dech!
O Śnieżnobiała! Tobie nasz śpiew
W kraju dalekim od Wielkich Mórz


Cóż, podstawy, zdaje się przełożyłem. Zainteresowanych dalszą eksploracją tematu odsyłam do wujaszka Google, gdzie można znaleźć wiele informacji na ten temat, łącznie z amatorskimi kursami językowymi ;).

Gdyby z jakiegoś powodu okazało się, że temat cieszy się jednak niespodziewaną popularnością, to postaram się napisać coś jeszcze, chociażby przybliżyć to co napisałem o gramatyce opisowej.

A tymczasem...

Navaer!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz