czwartek, 6 października 2011

Serce pędzlem oddane

Jedzie sobie człowiek rowerem przez słonecznym, piękny październikowy park i myśli, czuje, chłonie. W plecaku pobrzękuje wesoło butelka lekkiego wina, obijając się o książkę, ciepłe promienie słońca ściagają się z podmuchem wiatru na twarzy.
Taka moja jesień, październikowy prezent dla zwichrowanej wagi, czy tam innej leszczyny, taki drobny przerywnik, nim spośród nagich konarów drzew, spomiędzy ciemnych chmur wypełzną prywatne demony.
Póki co jest pięknie, kolorowo, ciepło i aż chce się żyć. Czysty zachwyt.

I właśnie... miałem dzisiaj mówić (pisać) o sztuce w formie obrazu, malarstwa, grafiki. Lecz jak tak? Mówić, pisać, opisywać coś, co istnieje, możliwe do poznania samemu.
Był swego czasu pewien niesamowity człowiek. Oddany swej pasji, swej Sztuce tak dalece, że chyba on sam nie wiedział, jakim cudem zdobywał się na tyle wyrzeczeń.
Voncent van Gogh, człowiek bez ucha, za to z niesamowitą duszą. Zatopiony w świecie prywatnego bólu, wierzący głęboko w otaczające go piękno, które oddawał na swych obrazach. A jednak, przez całe życie sprzedał zaledwie jeden obraz - w dodatku kupił go ktoś z jego rodziny. Czy może przyjaciel? Nieważne.
On zawarł w swej kresce, w tej doskonałej, poruszającej formie całą swoją duszę.

Nie wierzycie?


Wierzby o zachodzie słońca

Ta lekkość i ciepło. Rozchodzące się promienie, niemalże jestem w stanie uwierzyć, że gdybym spoglądał w nie zbyt długo, oślepiłyby mnie. Ten lekki podmuch wiatru, poruszający najmniejszy liść, najmniejsze źdźbło. Spokój i zachwyt tym zawieszonym w czasie momentem. Moim zdaniem - arcydzieło.


A co też powiecie na Jesienny krajobraz z czterema drzewami?
Obraz o wiele bardziej melancholijny, jednak... czyż nie piękny? W końcu i melancholia porusza ;).

Powiedzmy sobie szczerze, dzisiaj pozostała nam raczej gafika, niźli coś innego. Często pomysł, a i on nie za dobry, ma za zadanie wystarczyć jako swego rodzaju opatrunek, maskujący niedociągnięcia i braki warsztatowe.
A nawet i gorzej. Często brakuje pomysłu, przesłania, pozostaje jedynie forma. Coś, co ma szokować, teoretycznie skłonić do refleksji.
Czy taka 'sztuka' stawia pytania? Rzadko... prędzej szokuje, w pusty, prymitywny sposób, bądź jest używana jako coś... użytkowego.
Tylko tyle. Barokowy przesyt, lub jakiś okrojony minimalizm z drugiej połowy XX wieku.

Och, są, na szczęście, wyjątki. Całkiem chlubne. Także i w Polsce :).
Poczucie piękna, estetyki, chęć dążenia do rozwoju duchowego, świadomości, wrażliwości, to dalej tli się w nas.
Często jest jednak źle ukierowane, skrzywione, spaczone.
Zbyt wiele dookoła pustych idei, wypaczonych poglądów, czy też materializmu.

A przecież wystarczy przystanąć i powąchać kwiaty ;).
Uśmiechnąć się do ładnej dziewczyny, wypić pół butelki wina na łonie natury...

Świat stoi przed nami całym swoim pięknem, a życia nie starczy nam na odkrycie wszystkich jego wspaniałości. Nie wiem czemu, ale jest to dla mnie optymistyczne!

M.

3 komentarze:

  1. Jak ja lubię czytać TAKIE Twoje notki, z którymi się zgadzam :D Tak jak dziś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam do siebie na bloga po wyróżnienie

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuję za nominację, postaram się umieścić odpowiedni wpis już (dopiero) jutro :).
    Zaś co do notek... nie piszę notek, któe by miały się podobać, co z pewnością widać po powyższej, dzisiejszej ;).

    Przypominam jednocześnie, że wiele wpisów jest świadomie przejaskrawionych, aby poruszyć i wzburzyć, wtedy lepiej dany temat zapada w pamięć :).

    M.

    OdpowiedzUsuń